Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt lis 01, 2024 12:50 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: N maja 08, 2016 10:04 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Do tej pory nigdy nie startowaliśmy w zorganizowanych biegach/rajdach/maratonach górskich. Znajomy już kilka razy namawiał nas na Dusiołka w Wiśniowej w Beskidzie Wyspowym i w końcu mu się udało. Skompletowaliśmy 11-osobową ekipę (w tym jedna psia osoba - Tobi).
Po 7:00 dotarliśmy do Wiśniowej na miejsce startu. Zapowiadał się piękny dzień.

Obrazek

Na liście startowej znalazło się 238 osób, czyli całkiem spory tłum. Do wybory były dwie trasy, klasyczna 35 km i pucharowa 50 km. Przebieg trasy był nieznany do momentu startu. Każdy dostał mapę z punktami kontrolnymi do których można było iść/biec dowolną drogą. My oczywiście wybraliśmy trasę klasyczną. Zaczęło się od widocznej na zdjęciu Księżej Góry - jak widać wszyscy idą na nią zwartą grupą niczym pochód KOD-u ;)

Obrazek

W drodze do punktu drugiego zrobiło się już luźniej. Pogoda rozpieszczała. Co chwilę mijał nas jakiś biegacz z trasy 50 km. Okazało się, że trasy są tak pomyślane, że w wielu miejscach idą razem, tylko "zawodowcy" robią odbicia na boki.

Obrazek

Widok na Kamiennik, Łysinę i Lubomir. Wydaje się strasznie daleko, a mamy tamtędy iść.

Obrazek

Końcowe podejście pod Grodzisko - inwazja intensywnej wiosennej zieleni.

Obrazek

Między punktem drugim na Grodzisku, a trzecim na Glichowcu (na zdjęciu) robimy indywidualne przejście, może nie optymalne z punktu widzenia trasy rajdu, ale chcemy zahaczyć o pewne miejsce.

Obrazek

To miejsce to oczywiście grób Strzępka. Znicz przetrwał, choć podczas zeszłorocznych upałów zeszła z niego farba. Wymieniliśmy wkład, złożyliśmy kwiaty.

Obrazek

Jeszcze tylko fotka grupowa i można ruszać dalej.

Obrazek

Wracamy na trasę rajdu. Kolejny raz nachodzi mnie refleksja, że Strzępek ma piękne miejsce wiecznego spoczynku.

Obrazek

Z Glichowca idziemy na Suchą Przełęcz, gdzie jest czwarty punkt kontrolny. Udaje się dotrzeć tutaj dobrym skrótem, z ominięciem szczytu Kamiennik. Zawsze to kilkaset metrów podejścia mniej.

Obrazek

Piąty punkt jest na czerwonym szlaku nisko pod Lubomirem. Jednak tym razem nie decydujemy się na skrót omijający wierzchołki i idziemy szlakiem przez Łysinę i Lubomir.
Widok na wprost na Grodzisko, tam byliśmy parę godzin temu. Tempo mamy zdecydowanie większe, niż na normalnych wycieczkach.

Obrazek

Tobi harcuje z lokalnym psiakiem. Wygląda groźnie, ale to tylko zabawa.

Obrazek

Idziemy w stronę Wierzbanowskiej Góry. Znowu piękne wiosenne widoczki.

Obrazek

Nurzące podejście pod Wierzbanowską Górę. Zaczynam odczuwać lekkie zmęczenie, niektórzy z ekipy mają lekki kryzys. Szósty punkt kontrolny jest z bacówce na Wierzbanowskiej, gdzie kilka razy spaliśmy.

Obrazek

Przed nami Ciecień i ostatni siódmy punkt kontrolny. Pogoda się trochę popsuła, ale na szczęście nie padało. Podejście pod Ciecień będzie najgorsze - strome i długie. Ukochana podchodziła tędy raz, wiele lat temu i zapamiętała to bardzo traumatycznie. Tym razem poradziła sobie wyśmienicie. Zawzięła się na czele grupy i miałem problem ją dogonić. Potem na szczycie długo czekaliśmy na tych, którzy byli w słabszej dyspozycji.

Obrazek

Widok z Cietnia na Łysinę i Lumomir. Dopiero co tam byliśmy. Ależ kręcimy dzisiaj koliska po tym Wyspowym.

Obrazek

Ostatnie zejście do Wiśniowej na metę. Końcówkę mieliśmy słabą jako grupa. Nasz czas 10:41, myślałem, że uda się w 10 godzin. Wg GPS zrobiliśmy 38 km, inni uczestnicy, którzy nie robili skrótów i szli cały czas szlakami mieli po 40 km. Jestem dumny z Ukochanej, która pod koniec tryskała humorem i miała jeszcze spore rezerwy. Zrobiłem 201 zdjęć, czyli jak widać nic się nie ograniczałem. W założeniu mieliśmy w pełni rekreacyjne przejście.
Najlepsi mieli czas poniżej 5 godzin, a na trasie 50 km ok 6,5 godz. Nie powiem, że nie zastanawiam się, jaki ja mógłbym mieć czas, gdybym podszedł do tematu sportowo. Kto wie, może kiedyś spróbuję, a może nie będzie mi się chciało ;)

Obrazek

Po dotarciu na metę dostaliśmy wybornego kotleta z kapustą. Na zdjęciu widać przygotowania do ogniska z kiełbaskami, gitarami i pijaństwem. Myśmy siedzieli do 22:00, ale impreza do oporu. Dla chętnych możliwość noclegu na miejscu.

Obrazek

Ogólnie cała impreza to świetna sprawa. Wpisowe 40 zł od osoby, ale dostaje się za to naprawdę sporo. Jest baza, gdzie można się np. wykąpać po rajdzie. Rano przed startem kawa i ciastka do oporu. Na trasie były punkty z wodą mineralną, batonikami, alkoholem (tak - pani przebrana za Indiankę częstowała każdego chętnego czymś naprawdę mocnym i dobrym). Po przyjściu wielki dobry obiad, herbata i kawa bez ograniczeń. Ognisko i bardzo dobra kiełbasa bez ograniczeń (Tobi zjadł chyba z kilogram). Przede wszystkim, co bezcenne, fantastyczna luźna atmosfera tworzona przez organizatorów. Owszem były brawa i uznanie dla zwycięzców, ale chyba jeszcze większe brawa, dla tych co przyszli godzinę po limicie czasowym. Podczas ogniska sam główny organizator każdemu chętnemu lał kielonka lokalnych wyrobów, a to jakiś calvados zasponsorowany przez wójta, a to domowa wiśniówka - Ukochana to wszystko degustowała, bo ja byłem kierowcą. Każdy uczestnik dostał dyplom, brawa i uścisk ręki Prezesa, słoik dżemu wiśniowego, mapę b.wyspowego wydawnictwa compass... a niektórzy wylosowali coś ekstra, np ja markową koszulkę Nordcapp.

Jestem bardzo zadowolony z mojego pierwszego Dusiołka :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 09, 2016 1:09 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Brawo! I brawo dla Tobiego!
kilogram kiełbasy zjadł... :lol: ruszał się potem?

Piękna ta zieloność. Jeszcze nie łaziłam po Wyspowym - muszę nadrobić koniecznie!

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 09, 2016 6:57 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
anninred napisał(a):
kilogram kiełbasy zjadł... ruszał się potem?

Trudno powiedzieć ile zjadł, ale wyglądało to strasznie. Najpierw koleżanka wegetarianka odstąpiła mu całego swojego schabowego. Pochłonął go i uznaliśmy, że jest pojedzony. Posiedzieliśmy ze dwie godzinki i zaczęło się ognisko. Tobi zaczął chodzić między ludźmi i żebrać (ale bardzo kulturalnie). Co chwile widać było jak ktoś mu odłamuje kawałek kiełbasy i daje. Zrobił się taka maskotką grupową. W końcu przytrzymaliśmy go przy nas, bo myśleliśmy, że zaraz pęknie. Byłem pewny, że w nocy będą z tego jakieś problemy żołądkowe, ale okazało się, że wszystko było OK :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 09, 2016 7:23 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Rewelacja.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 09, 2016 5:25 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
sprocket73 napisał(a):
Przede wszystkim, co bezcenne, fantastyczna luźna atmosfera tworzona przez organizatorów.


I, że pieski mogły brać udział :)

sprocket73 napisał(a):
Najpierw koleżanka wegetarianka odstąpiła mu całego swojego schabowego. Pochłonął go i uznaliśmy, że jest pojedzony. Posiedzieliśmy ze dwie godzinki i zaczęło się ognisko. Tobi zaczął chodzić między ludźmi i żebrać (ale bardzo kulturalnie). Co chwile widać było jak ktoś mu odłamuje kawałek kiełbasy i daje. Zrobił się taka maskotką grupową.


:D Chyba wszystkie psiaki takie :)

A wycieczka wspaniała :)

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 13, 2016 9:31 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
TV Myślenice nakręciła filmik o Dusiołku.
W 5:30 załapał się Tobi, część naszej ekipy i Ukochana ;)


_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 16, 2016 1:13 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Po raz drugi wziąłem udział w Dusiołku. Tym razem edycja jesienna. Ukochanej niestety znowu wypadła wycieczka. Chciała wziąć udział, ale nawróciła nie do końca doleczona choroba. Pech. Brak Ukochanej chciałem powetować sobie nieco bardziej sportowym podejściem do tematu. Tak więc ruszyliśmy z kopyta razem z ekipą 157 osób.

Obrazek

Niestety sportowy duch osłabł w połowie podejścia pod pierwszą górkę. Albo ja taki mocny, albo koledzy tacy słabi. Na szczęście była z nami koleżanka na którą można było zwalić całą winę, że jako słaba płeć nas opóźniała. W każdym razie na drugim punkcie kontrolnym poszliśmy do lokalnego browaru w Szczyrzycu i spędziliśmy tam ponad godzinę.

Obrazek

Potem już na spokojnie goniliśmy stawkę. Można powiedzieć wróciła równowaga ducha i właściwe priorytety. Jak zapewnia organizator w tym "wyścigu" chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę.

Obrazek

Piękne są tamtejsze okolice.

Obrazek

Nie ma wyznaczonej trasy. Każdy sam wybiera drogę jaką dochodzi do punktów kontrolnych.

Obrazek

Dzięki temu na trasie jest ciekawie.

Obrazek

Na punktach sędziowie podają aktualną pozycję. Uznałem, że minimalną granicą przyzwoitości jest zając miejsce w pierwszej setce, więc pod koniec ciutkę podkręcałem tempo.

Obrazek

Udało się zająć 99 pozycję :D

A potem zasłużony odpoczynek i konsumpcja. Można powiedzieć porządna biesiada. Na koszt organizatora zjadłem i wypiłem w kolejności chronologicznej:
- kawa i ciastko przed startem
- batonik na pkt.4
- 50-tka wiśniówki na pkt.5
- kotlet schabowy z kapustą na mecie
- następnie drugi kotlet schabowy z kapustą, bo był naprawdę bardzo dobry
- do tego 3 szklanki herbatki
- kawa i 3 ciastka na deser
- owoce (winogrona i jabłka) na drugi deser
- 100 ml austriackiego wina którym częstował prezes
- chleb ze smalcem przed ogniskiem
- szarlotkę przed pieczeniem kiełbasek
- kiełbaskę z ogniska (tyko jedną, naprawdę)
- herbatę i sok bo mnie po tym wszystkim suszyło

Obrazek

Ognisko trwa do późna (podobno do rana). Granie na gitarach, śpiewy. Aż żal, że człowiek jest kierowcą, bo prezes cały czas krążył z butelką, a w butelce coraz mocniejsze trunki. Nie mam pojęcia skąd się te wszystkie dobra biorą. Do tego są jeszcze nagrody rzeczowe dla zwycięzców i wylosowanych osób.

Obrazek

Na koniec, nie zapomniałem o Strzępku, który już od ponad 2 lat "mieszka" w tamtych stronach.

Obrazek

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 16, 2016 3:09 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Takie dobre rzeczy to podobno ludzie nastawiają spracjalnie na tę okazję. Nalewki znaczy się :)
Na zlotach karawaningowców to wrecz Festiwal Nalewek się odbywa.

Kusi taki Dusiołek, oj, kusi!
Z dobrą zabawą, bez zacięcia (przykro mi to pisać, ale w okolicy naszej maratończycy już parę imprez popsuli nastawieniem na wyniki, podczas gdy idea imprez była odmienna).

Fajna lista zjedzonych dóbr wszelakich ;)

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 16, 2016 7:12 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
cudne są takie inicjatywy, przeczyta człowiek, popatrzy i od razu się robi ciepło i przyjemnie

anninred napisał(a):
Z dobrą zabawą, bez zacięcia (przykro mi to pisać, ale w okolicy naszej maratończycy już parę imprez popsuli nastawieniem na wyniki, podczas gdy idea imprez była odmienna).
daj się pościgać i bić rekordy tym, co lubią, co w tym złego? no chyba że kasowali kogoś po drodze

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 16, 2016 9:29 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. Kto chce niechaj biegnie, kto woli niech przyjdzie "w limicie". Faktem jest, że jakby na całej imprezie było 150 biegaczy i 10 osób idących rekreacyjnie, to atmosfera byłaby zupełnie inna. Mnie się Dusiołek bardzo podoba w tej formule w jakiej istnieje obecnie.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 16, 2016 11:13 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
anke napisał(a):
cudne są takie inicjatywy, przeczyta człowiek, popatrzy i od razu się robi ciepło i przyjemnie

anninred napisał(a):
Z dobrą zabawą, bez zacięcia (przykro mi to pisać, ale w okolicy naszej maratończycy już parę imprez popsuli nastawieniem na wyniki, podczas gdy idea imprez była odmienna).
daj się pościgać i bić rekordy tym, co lubią, co w tym złego? no chyba że kasowali kogoś po drodze


Mi tam rybka, niech się ścigają :)
ale jak na rajdzie 100 km w 24h są czasy na dyplomach ukończenia, to powinny być święte, a niektórzy "odliczali" sobie czasy postojów i odpoczynku i chwalili się czasówkami "gołymi".
Po drugie - jak są na przykład kategorie maratończyk i amator - w zamierzeniu maratończyk dla biegających, a amator dla chodzących, to wpisywali się w kategorię amator i chwalili pierwszym miejscem.
No, dziecinnie tak... żenada mocna.
Ale jak muszą - ich sprawa :)
Plus potrącanie chodziarzy na trasie. Niefajne zachowania.
Nie wszyscy tak buraczyli, ale niestety - spora grupa.

Dlatego tak miło poczytać o rajdach z fajną atmosferą :)

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N maja 13, 2018 10:10 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Po raz trzeci wziąłem udział w Dusiołku :)
Start jak zwykle w Wiśniowej pod ośrodkiem Lubomir. 230 uczestników. My ekipą 4 osobową - 3 mocnych facetów i kobieta co biega maratony. Nie wypada wypaść gorzej... będziemy walczyć ;)
W zasadzie wszyscy startujący wyglądali jak biegacze, tylko ja jak turysta: wysokie buty, duży plecak, wielka lustrzanka na szyi (ale darowałem sobie torbę z obiektywami ;) )

Obrazek

Zaczęło się mocnym akcentem od podejścia pod Ciecień. Nastroje bojowe, ruszyliśmy z kopyta.

Obrazek

Jeszcze bardziej daliśmy czadu na zejściu. Biegliśmy jakimiś skrótami, po łące jak zające :)

Obrazek

Podejście megastromym czarnym szlakiem na Śnieżnicę od Skrzydlnej wszystko zweryfikowało. Koleżanka od maratonów zobaczyła, że góry to ciężki kawałek chleba. Kijki tutaj bardzo pomagały. Aparat też, bo był pretekst, żeby przystanąć i zrobić zdjęcie ;)

Obrazek

Na Śnieżnicy kolega stwierdził, że trzeba sobie uprzyjemnić czas oczekiwania na koleżankę od maratonów. Zrobiliśmy ćwiartkę wiśniówki we 3.

Obrazek

A potem zbiegaliśmy wzdłuż wyciągu.

Obrazek

Przed Wierzbanwską Góra był najlepszy punkt kontrolny. Najlepszy, bo sędziną była na nim Pani Indianka, która każdemu lała 50-tkę wiśniówki. Postanowiłem nieco z nią poflirtować. Zapytałem czy jest możliwość, żeby najdzielniejsi dostali na drugą nóżkę... polała. A potem sama zaproponowała, że ma jeszcze coś dla hardkorów. Nalegałem, że chcę spróbować. Polała coś z innej butelki - prawdziwa "woda ognista" mocna i konkretna w smaku. Obawiam się, że bez znaków akcyzy.

Obrazek

Po specjalnym trunku od sędziny otworzyły mi się oczy - zacząłem dostrzegać piękno przyrody.

Obrazek

Podejście pod Wierzbanowską Górę od tej strony jest łagodne i w ogóle nie liczyliśmy sobie, tego jako podejście... ale potem zaczęło się podejście pod Lubomir. Znowu masakra.

Obrazek

Na dodatek zbłądziliśmy. Wydawało się, że tędy będzie łatwiej, bo takie schodki były, ale weszliśmy do sali z barem i żeby się nie zbłaźnić trzeba było zamówić po piwe.

Obrazek

Nie wiem jak to się stało, ale cudowna moc piwa sprawiła, że sam się zdziwiłem jak szybko pojawił się szczyt Lubomira z obserwatorium.

Obrazek

Na Lubomirze kolega powiedział, że ma jeszcze jedną wiśniówkę. Wszyscy odmówiliśmy stanowczo. Jednak mnie zrobiło się przykro... zabrał ją przecież w dobrej wierze, a tu jest niebezpieczeństwo, że wróci z nami na dół nietknięta. To jakoś tak nie po polskiemu. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami i postanowiliśmy wspólnie zmierzyć się z wrogiem. Ćwiartka padła.

I wtedy jeszcze bardziej otworzyły się oczy na piękno przyrody.

Obrazek

Prawdę mówiąc nie kontrolowałem już za bardzo gdzie jesteśmy, ale to nie szkodzi, bo cały czas prowadził kolega, który mnie na tą imprezę wyciągnął. Pilnowałem tylko jego pleców. Co ciekawe do naszej ekipy przyłączyła się nowa koleżanka - w spódniczce. Stwierdziłem, że bardzo fajna impreza ten Dusiołek.

Obrazek

Pod koniec kolega przewodnik-organizator popełnił mały błąd w nawigacji, ale nawet mógł się nie przyznawać, bo i tak by nikt nie zauważył. Dotarliśmy na metę z czasem 7:40 - trasa 35 km, 1800 przewyższeń.

Obrazek

Nie powiem, żebym nie był zmęczony - bo byłem. Ale jak odpocząłem chwilkę, zjadłem dwie porcje najlepszego na świecie schabowego z kapustą, uzupełniłem płyny (i naprawdę nie mam na myśli alkoholu), to korzystając z czasu jaki był do wieczornej imprezy wybrałem się na odwiedzimy strzępkowej mogiły.

Obrazek

Zarosła trawą, ktoś coś przy niej pozmieniał, poprzestawiał świeczki, ale ogólnie wygląda dobrze. Tabliczka ze zdjęciem przetrwała.

Obrazek

Potem powrót na Dusiołka. Większość ludzi już zeszła z trasy. Zaczyna się część artystyczna. Na zdjęciu dzieci dusiołkowiczów obdarowane przez organizatorów czapeczkami.

Obrazek

Potem ognisko z kiełbaskami i śpiewami "do rana".

Obrazek

Dusiołek to super impreza. Tym razem nasz występ był najbardziej "sportowy" ze wszystkich. Czuję, ze można było jeszcze nieco lepiej wypaść, ale... po co ;)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 14, 2018 7:26 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Elegancko!

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 14, 2018 9:28 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4109
sprocket73 napisał(a):
do naszej ekipy przyłączyła się nowa koleżanka - w spódniczce. Stwierdziłem, że bardzo fajna impreza ten Dusiołek.

E tam, żona fajniejsza :mrgreen: :mrgreen:
To się powinno nazywać PIJOŁEK czy jakoś tak :wink:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 14, 2018 9:43 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Redemption MM napisał(a):
E tam, żona fajniejsza
No ale jak Ukochanej w pobliżu nie było...

Redemption MM napisał(a):
To się powinno nazywać PIJOŁEK
Opanuj się, ja kierowcą byłem! :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N maja 19, 2019 6:27 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Dusiołek nr 4 w moim wykonaniu.

Patrzyłem na prognozę codziennie i codziennie przepowiadali inne warunki w sobotę. Najpierw miało być zachmurzenie całkowite i ciągły deszcz, potem umiarkowane i przelotne opady, a potem rozpogodzenia i burze.

Z kumplem zmówiliśmy się 3 dni wcześniej, że podchodzimy do tematu na sportowo: stroje biegowe, brak alkoholu na trasie, brak sprzętu foto. Miało być nas 3 w miarę dzielnych facetów. Kupiłem sobie z tej okazji plecak do biegania z bukłakiem. W czwartek, 2 dni przed imprezą zrobiłem dyszkę w nowych butach trialowych, które planowałem zabrać. Na próbie buty spisały się dobrze, gorzej ze mną - jakiś dziwnie słaby czas osiągnąłem, przy dość wysokim tętnie, a po biegu byłem bardziej zmęczony niż można się było spodziewać. W piątek rano obudziłem się z bólem gardła i posmakiem ropy w ustach. W pracy miałem chyba gorączkę, głowa mnie bolała, czacha paliła. Zastanawiałem się nad rezygnacją. Po południu poczułem się lepiej. Stwierdziłem, że przebiegnę kontrolnie 5 km - niech się choroba decyduje, czy ma się nasilić, czy ustąpić.

Wieczorem kumpel przesłał mi mapkę trasy i powiedział, że będzie z nami jeszcze jeden koleś, bardzo dobry, nie do zajechania. Odnośnie trasy w tym roku wymyślili, że najdalszym punktem będą Myślenice. Ciekawie to wyglądało, bo tereny nietypowe jak na Dusiołka, zwykle było kółko dookoła Wiśniowej. Trasa mi się podobała. Prognozy się poprawiły. Miało być przez pół dnia słonecznie, a potem zachmurzenie, ale bez opadów. Stwierdziłem, że chyba jednak pojadę, najwyżej jak nie dam rady, to odłączę się od grupy i nie będę się spinał. Postanowiłem jednak wziąć aparat, to już chyba nałóg.

Rano czułem się lepiej niż się spodziewałem, w zasadzie całkiem dobrze, co mnie ucieszyło. Nie wiem czy to cudowne ozdrowienie, czy kwestia mobilizacji psychicznej. Na miejscu poinformowałem ekipę, że coś mnie bierze i że najwyżej się odłączę. Dusiołek się rozpoczął. Ponad 200 uczestników. Zaczęło się od płaskich asfaltów.

Obrazek

A potem najbardziej strome i najdłuższe podejście na Lubomir. Na którym okazało się, że nasz nowy kolega jednak nie jest taki dobry. Czekaliśmy na niego 5 minut w połowie i potem jeszcze 10 na szczycie. Ja ku własnemu zaskoczeniu na podejściu byłem najmocniejszy.

Obrazek

Na Lubomirze nowy kolega powiedział, żebyśmy na niego nie czekali. Ruszyliśmy więc lekkim truchtem i udało się go utrzymać praktycznie cały czas, przez kilkanaście kilometrów, do samych Myślenic.

Obrazek

Dziwnie się biega takie długie dystanse z aparatem, półtorakilową lustrzanką, ale jak to mam w zwyczaju dokumentowałem wszystko.

Obrazek

W Myślenicach, w połowie trasy byliśmy bardzo zadowoleni z siebie. Udało się przesunąć sporo do przodu, na 32 miejsce. Na Lubomirze byliśmy ok 50-go. Zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek i standardowy poczęstunek Indianki, czyli kielon wiśniówki, kielon alkoholu bez znaków akcyzy po porozumiewawczym mrugnięciu. Dodatkowo była jeszcze możliwość wypicia piwka stawianego przez organizatorów, z czego skorzystałem.

Ruszyliśmy dalej. Długie łagodne podejście, piękna pogoda. Niestety moi współtowarzysze zaczęli zostawać z tyłu. Szedłem "wolno", robiłem zdjęcia, a i tak czekałem na nich 5 minut na punkcie, straciliśmy 2 pozycje. Wygłosiłem mowę motywacyjną, mieliśmy jeszcze powalczyć.

Obrazek

Potem trasa robiła się bardziej wymagająca pod względem orientacji. Robiliśmy skróty licząc, że w ten sposób kogoś wyprzedzimy. Niestety kolega Jacek zaczął regularnie zostawać w tyle i zdaliśmy sobie sprawę, że będzie ciężko utrzymać miejsce.

Obrazek

Jak to zwykle bywa, nie wszystkie skróty były najszybsze, ale ogólnie nie mieliśmy nawigacyjnych problemów ;)

Obrazek

Potem się niestety trochę zgubiliśmy - z 10 minut w plecy jak nic, tylko dlatego, że jednogłośnie uznaliśmy, ze dziewczyna przed nami poszła źle, bo to dziewczyna. Szowinizm został ukarany natychmiast.
Na ostatnim płaskim odcinku stało się coś dziwnego. Nagle i bez ostrzeżenia zacząłem czuć silny ból we wszystkich mięśniach nóg i w dolnych mięśniach brzucha. Nie było szans, żeby choć trochę podbiec. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. Traciłem dystans do kolegi, choć bardzo chciałem dotrzymać mu kroku. Uratował mnie Jacek, który już dogorywał w tyle, a że do mety były 3 km, to postanowiliśmy ukończyć wspólnie.

Obrazek

Finiszowaliśmy na pozycjach 38-40 z czasem 6:32, wyszło 36,6 km. Sam nie wiem co o tym myśleć, mam mieszane uczucia. Rok temu mieliśmy czas 7:41, wiec teraz znacznie lepiej, ale trasa byłe jednak prostsza, na pewno bardziej płaska 1500 metrów przewyższeń, o 300 metrów mniej niż w zeszłym roku. Rok temu byliśmy o 10 miejsc wyżej, ale na pewno miało to związek z tym, że teraz była jedna trasa dla wszystkich, a rok temu były dwie 35 i 50 km. Mocniejsi robili 50-tkę, więc mieliśmy lepsze miejsce ale w słabszej grupie.
Jaki wpływ na wynik miała choroba? Czy w ogóle byłem chory? Nie czułem tego na trasie. Start miał mi dać odpowiedź na pytanie, czy jestem mocny, czy stary... i nie wiem. Poza tym co to była za niemoc na końcówce? Podczas normalnego chodzenia po górach nigdy czegoś takiego nie miałem. Wystarczyło godzinkę odpocząć na mecie i całkowicie przeszło. Dzisiaj pojawiły się normalne zakwasy jak zawsze na drugi dzień po dużym wysiłku.

Na mecie wzięliśmy prysznic, zmieniliśmy ciuchy, zjedliśmy obiad (jak zawsze najlepszy na świecie schabowy z kapustą) i zrobiliśmy flaszkę domowej wiśniówki. 2 godziny po nas zafiniszował kolega, którego zostawiliśmy na Lubomirze (85 miejsce). To był jego pierwszy Dusiołek i był bardzo zadowolony. Powiedział, że za rok będzie na pewno i poćwiczy, żeby być w lepszej formie (zobaczymy). Potem na spokojnie ognisko, kiełbaski, dyplomy... krążąca wiśniówka od organizatorów i lokalne browary, ale już nie piłem, bo jestem odpowiedzialnym kierowcą. Ciągle finiszowali maruderzy, wszyscy witali ich brawami. Gitara i śpiewy. Fajnie.

Obrazek

Na koniec tradycyjnie odwiedziłem Strzępka. Ma się dobrze. To już prawie 5 lat.

Obrazek

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N maja 19, 2019 8:22 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
ech, wzrusza mnie, gdy ludzie biegną sobie gdzieś razem gromadą bezinteresownie :)

zastanawiałam się, dlaczego nazywa się "Dusiołek", i przypomniałam sobie Leśmiana:

Lecz wiadomo, że szpecąc przystojność przestworza,
Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.
Pysk miał z żabia ślimaczy -
(Że też taki żyć raczy!)

(...)
Rzekł Bajdała do Boga:
O, rety - olaboga!
Nie dość ci, żeś potworzył mnie, szkapę i wołka,
Jeszcześ musiał takiego zmajstrować Dusiołka?


https://literat.ug.edu.pl/lesman/dusiol.htm

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 8:02 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4109
Ja pierniczę, czytam Twoją relację, widzę białą spódniczkę, myślę sobie kuwa taka sama?? Blondynka.. czytałam poprzednią :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Na Śnieżniku w sobotę też był jakiś maraton górski, a gorąco w ciul, więc współczuję.
Brawo TY

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 9:36 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
anke napisał(a):
ech, wzrusza mnie, gdy ludzie biegną sobie gdzieś razem gromadą bezinteresownie
Nie tak znowu bezinteresownie - na koniec dawali kotleta :)

anke napisał(a):
zastanawiałam się, dlaczego nazywa się "Dusiołek"
Tak się podobno nazywa lokalne straszydło z tamtych stron, o którym jakieś legendy krążyły i dzieciaki się nim straszyło. Wiersz Leśmiana był później. Przeczytałem go w całości - mocny. Teraz będę się bał na kolejnym Dusiołku za rok ;)

Redemption MM napisał(a):
czytałam poprzednią
Nic nie szkodzi, ja również przeczytałem sobie przy okazji wszystkie poprzednie. widać, że z każdym kolejnym Dusiołkiem coraz bardziej ciśniemy ;)

Redemption MM napisał(a):
a gorąco w ciul, więc współczuję
Nie było upału. Wiadomo, że na biegi lepsza pochmurna pogoda i +10 stopni, ale nie ma co narzekać, idealne warunki.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 10:11 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2526
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Sprocket, a nie myślałeś może o dogtrekkingu? Ładne trasy, po drodze co prawda brak energetyzująych napojów, za to na końcu posiłek/ognisko ;-) Patrząc na Wasze pozaszkalowe wycieczki, to nawigacyjnie byłaby to dla Was pestka, a na pewno dobra zabawa. Jakby co - polecam :)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 10:29 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
nutshell napisał(a):
Sprocket, a nie myślałeś może o dogtrekkingu?
A to nie jest tak, że tam jest obowiązek aby pies był cały czas na smyczy? Bo wiesz, na normalną wycieczkę to ja nawet nie zabieram smyczy. A na takim Dusiołku to miałem w plecaku, ale ani na chwilę go nie przypiąłem.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 10:37 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2526
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Zgadza się, taki jest wymóg, żeby pieso był na smyczy, ale przy takiej ilości psów jest to konieczne, bo byłaby afera za aferą.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn maja 20, 2019 12:20 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
super ten Dusiołek :!: Jakoś przegapiłem te wcześniejsze relacje. Jedynie Tobiego coś mało na tych zdjęciach. Beskid Wyspowy jest bardzo ładny. Byłem tam dwa razy i pewno jeszcze wrócę w tamte strony.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz maja 23, 2019 8:29 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
Heh, też jakoś umknęły mi poprzednie relacje. Na tyle mi się jednak spodobało, że pewnie zastanowię się nad udziałem w którejś z przyszłych edycji, chętnie w wersji sportowej, ale to już zapewne zależnie od towarzystwa ;-)

sprocket73 napisał(a):
Wpisowe 40 zł od osoby, ale dostaje się za to naprawdę sporo. Jest baza, gdzie można się np. wykąpać po rajdzie. Rano przed startem kawa i ciastka do oporu. Na trasie były punkty z wodą mineralną, batonikami, alkoholem (tak - pani przebrana za Indiankę częstowała każdego chętnego czymś naprawdę mocnym i dobrym). Po przyjściu wielki dobry obiad, herbata i kawa bez ograniczeń. Ognisko i bardzo dobra kiełbasa bez ograniczeń (Tobi zjadł chyba z kilogram).


Rewelacja (nawet jeżeli teraz cena została podniesiona do 60 zł), nie będę pisał ile kosztują imprezy biegowe w Tatrach i co się w zamian otrzymuje.

sprocket73 napisał(a):
Finiszowaliśmy na pozycjach 38-40 z czasem 6:32, wyszło 36,6 km. Sam nie wiem co o tym myśleć, mam mieszane uczucia.


Wydaje mi się, że faktycznie trudno ocenić. Nie wiem czy w ogóle da się to w jakiś sposób porównywać, ale na Biegu Marduły (32 km, ale przy sporo wyższym przewyższeniu, więc możliwe, że ogólny wysiłek jest zbliżony) limit czasu na ukończenie biegu wynosi 6h... No ale to jest jednak formalnie "bieg", a nie "rajd".

To zasłabnięcie w końcówce też IMHO dość dziwne. Wydawałoby się, że mogło być to zwykłe wyczerpanie zapasów paliwa (glikogenu), ale ten "silny ból" to mi do tego jakoś kompletnie nie pasuje.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 11:53 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22107
A pamiętasz Sprockecie jak pijaliśmy zdrowie biegaczy na Jałowcu ? :mrgreen: Obok nas siedział nierozpoznany Kefir.

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 1:05 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4109
Łukasz T napisał(a):
Obok nas siedział nierozpoznany Kefir.

W sobotę schodząc ze Śnieżnika miałam taki dziwny przypadek. Zaczepił mnie facet - 'Przepraszam'. Zatrzymałam się, a on na mnie patrzy, wgapia się wręcz i nic. Po chwili "Jola?", no niestety nie Jola. Tłumaczy, ze myślał, ze to jakaś znajoma " z grupy". Mąż patrzy na mnie podejrzliwie... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Co najlepsze moja fryzjerka też zawsze mi powtarza, że mnie myli z jakąś panią Jolą, bo jesteśmy podobne :lol: 8) 200km dalej

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 5:50 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Łukasz T napisał(a):
A pamiętasz Sprockecie
pamiętam:)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 10, 2021 8:12 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Po 2,5 roku przerwy ponownie wziąłem udział w Dusiołku.
Tym razem całkowicie na luzie, rodzinnie z Ukochaną. Szliśmy razem ze znajomym, jego córką i psem. Ponieważ znajomy trochę się spóźnił na start, szliśmy praktycznie na końcu.

Obrazek

Potem wymyślił skrót, dzięki któremu dogoniliśmy peleton, ale umęczyliśmy się okrutnie na podejściu.

Obrazek

Punkt kontrolny na Lubomirze. Pełne słońce, ale wietrznie i zimno.

Obrazek

Przeszliśmy na Wierzbanowską Górę. Przy bacówce zrobiliśmy sobie dłuższy wypoczynek.
Bacówka wyremontowana (nowy dach), urządzona w środku (piec, łóżka). Standard kilka poziomów wyżej niż dawniej.

Obrazek

Punkt kontrolny na Cietniu. Podejście zweryfikowało kto jest mocny w ekipie. 11-letnia córka znajomego jest poza zasięgiem. Młodość!

Obrazek

a tak przy okazji - ładna jesień.

Obrazek

Końcowe fragmenty były lekką improwizacją, chodziło o to, żeby nie iść z psami wzdłuż głównej asfaltowej drogi. Udało się.

Obrazek

Nawet nie wiem, które miejsce mieliśmy. Kotlet z kapustą smakował jak zawsze wybornie :)

Potem podjechaliśmy odwiedzić Strzępka. Akurat w porze zachodu. Tam na wprost w tych brzózkach sobie mieszka już od ponad 7 lat.

Obrazek

Mogiła wtapia się w otoczenie.

Obrazek

Widać upływ czasu, zdjęcie zrobiło się czarno-białe.

Obrazek

Potem jeszcze wróciliśmy na Dusiołka. Było piwo i lody, potem ognisko i smażona kiełbasa. Organizator polewał każdemu chętnemu coś mocniejszego. Granie na gitarze i śpiewy. Jednym słowem, jak zawsze na Dusiołku :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn kwi 29, 2024 9:18 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
Parę lat minęło, znajomy zagadał o Dusiołku i znowu się udało spotkać :)

Impreza się rozrasta. Na zapisanie zdecydowaliśmy się w srodę i okazało się, że listy startowe są już zamknięte z powodu zbyt dużej ilości chętnych (350 osób). Na szczęście znajomy zna organizatora i zapisał nas po znajomości ;)
Organizator celowo obniża poziom sportowy Dusiołka. Trasa profesjonalna (50 km), została zlikwidowana i w zamian pojawiła się trasa rodzinna (20 km). Znajomy z powodu braku formy chciał iść właśnie na rodzinną, ale przekonałem go, że nie opłaca się, bo trasa klasyczna (35 km) wychodzi taniej za 1 km, poza tym chodzi się dłużej za te same pieniądze. Ustaliliśmy więc komisyjnie, że idziemy trasą klasyczną w tempie rekreacyjnym :)

Obrazek

Tłum wyruszył. Już na początku wybraliśmy własny wariant, bardziej polami niż drogami. Podejście pod Księżą Górę na rozgrzewkę. Nasze ekipa ma 5 osób i 2 psy ;)

Obrazek

Zarąbiście piękna wiosna, majowa zieleń w pełni :)

Obrazek

Obrazek

Odwiedzamy siostrę znajomego, która mieszka w pobliżu. Jest szybka mała kawka i imprezka. Jeden pies kończy tutaj udział w Dusiołku, ale nie jest to Tobi.
Potem "skrótami" wracamy na trasę ;)

Obrazek

Pięknie jest trzeba przyznać.
Stamtąd przyszliśmy (Ciecień).

Obrazek

Tam idziemy (Śnieżnica).

Obrazek

Tam też będziemy później (Dzielec, Wierzbanowska Góra)

Obrazek

Na 3 (przedostatnim punkcie kontrolnym), oprócz wody, drożdżówek, batoników, organizator tradycyjnie częstuje wiśniówką. Zwykle była to uśmiechnięta pani Indianka, dobry duch Dusiołka. Niestety teraz jej zabrakło, nie żyje. Jej zamiennik też chętnie polewa mi dodatkowy kieliszek.
Żartuję, że już prawie koniec, bo został już tylko 1 punkt kontrolny, ale to nie do końca tak. Odległości miedzy punktami są nierówno rozłożone, do najbliższego mamy 15 km. Ruszamy torami.

Obrazek

A potem seria podejść i zejść. Dzielec, Szklarnia, Wierzbanowska Góra. Z każdą górką można poczuć narastające zmęczenie. Ekipa nam się trochę wykrusza. Jeden kolega, taki największy i najsilniejszy z początku, został gdzieś z tyłu, ale telefonicznie zapewnia, że nas goni.

Obrazek

Rozpoczynamy ostatnie najbardziej mordercze podejście na Lubomir. Pod Lubomirem otworzyła się knajpa. Jest konflikt z lokalnymi mieszkańcami. Mijamy kilkanaście oznaczeń, że jest zakaz wjazdu i droga prywatna tylko dla mieszkańców.

Obrazek

Ale jest też taka tablica.
Dowiadujemy się, że jeden z mieszkańców ma w zwyczaju blokować drogę po 22 i uniemożliwiać powróz z knajpy ostatnich klientów. Oczywiście chodzi o ruch samochodowy. Tu jest Polska ;)

Obrazek

Na Lubomir docieramy już mocno rozciągnięci. Tobi ma najlepsza formę, co nikogo nie dziwi. Ukochana trzyma się w czołówce, a szczerze mówiąc obawiałem się o nią. Oczywiście na zmęczenie narzekamy wszyscy, ale wychodzimy na Lubomir stabilnym tempem. 10 minut czekamy na jednego kolegę, a ten najmocniejszy, który miał nas dogonić wciąż goni, ostatecznie nie uda mu się ta sztuka, tempo dusiołkowe nie jest takie wolne.

Obrazek

Pozostało tylko zejść z Lubomira. Pędzimy na kotleta z kapustą, który po Dusiołku zawsze smakuje najlepiej! :)
Potem można odpocząć, zjeść loda, który też jest w "pakiecie startowym". Większość ludzi odbiera dyplom ukończenia i jedzie do domu.

Obrazek

My też jedziemy, odwiedzić Strzępka, który mieszka na Dusiołkowych terenach. Zawsze kiedy tam idę, odżywają wspomnienia. To już 10 lat.

Obrazek

Grób zastajemy w dobrym stanie. Ciche spokojne miejsce.

Obrazek

Chwila na małe porządki. Straż honorowa.
Ukochana wpada ma pomysł, że Tobka też tu pochowamy.
Wracając zastajemy właściciela, który kręci się przy domu. Jak zawsze chwilę rozmawiamy. Akurat mamy przy sobie 6-ścio pak piwka, który zostawiamy jako opłata za dzierżawę terenu ;)

Obrazek

A potem wracamy na ognisko i oficjalne zakończenie z wręczeniem dyplomów. Miejsce mamy w połowie stawki. Czas 8:20 cieszy, bo zakładałem 10-11 godzin.

Obrazek

Można wciągnąć kiełbaskę, wypić piwko. Zaczynają się śpiewy, ale na nocną część już nie zostajemy. Taki to był 6-sty Dusiołek, w którym brałem udział :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt kwi 30, 2024 12:31 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
sprocket73 napisał(a):
Organizator celowo obniża poziom sportowy Dusiołka. Trasa profesjonalna (50 km), została zlikwidowana i w zamian pojawiła się trasa rodzinna (20 km).


Ale za to ustanawia surowe wymogi formalne dla niektórych potencjalnych uczestników. Cyt. z Regulaminu Dusiołka:
"Pokonywać trasę klasyczną może każdy, kto przed rozpoczęciem Rajdu ukończył 10 lat."
W sumie ciekawe jak Tobiemu udało się to obejść.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL