grubyilysy napisał(a):
W tym nowym, niedawnym rozporządzeniu to znowelizowano i jest explicite odniesienie do UIAA. Plus jeszcze podniesiony próg wyrażony cyfrą (bo było II a jest III) i obowiązek posiadania sprzętu osobistego i jednej liny na zespół. Zakładam że to są raczej przepisy by dorwany turysta bez sprzętu nie mógł się w sądzie obronić, czyli bez wątpienia sytuacja czysto prawna "turysty zaawansowanego" się rzeczywiście pogorszyła.
Co prawda mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale chciałbym się z Wami podzielić pewną obserwacją związaną ze zdarzeniem, którego to byłem świadkiem, a w zasadzie to nawet uczestnikiem, pierwszy raz od ponad piętnastu lat.
Prawdopodobnie wiele osób czytających to forum nie pamięta czasów, kiedy obecność strażnika Tanap'u, przykładowo w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, była, jeśli nawet nie codziennością, to przynajmniej weekendową tradycją. Zadaniem jegomości było odpoczywanie na werandzie schroniska okraszone obserwacjami Pośredniej Grani, Durnego Szczytu, Lodowego Szczytu i Baranich Rogów. Ewentualni, w tamtych czasach, nie aż tak często spotykani, amatorzy "nielegalnych wycieczek" witani byli w trakcie powrotu w okolicy schroniska. To bardzo dawne czasy. Dziś niemal każdy robi co chce, a co gorsza promuje to w sieci w ramach dziwnie pojmowanej wolności jednostki. Od lat uważam, że w kontekście Tanap'u nie może to doprowadzić do niczego dobrego.
Wracając do soboty. Wybrałem się w na południowo-zachodnią ścianę Wielkiej Łomnickiej Baszty. Wyjątkowo nie o świcie by słońce ogrzało nieco "kwietniową ścianę". Po drodze minęły mnie trzy samochody HZS. Gdy przechodziłem obok Schroniska Zamkowskiego przywiązane do drzew ratownicze psy sugerowały, że to jakiś dzień szkoleniowy. Nie myśląc o tym za wiele dotarłszy pod ścianę zabrałem się za przewodnik WHP, by ostatecznie zdecydować się na którąś z nielicznych tam dróg. Zanurzony w lekturze przypadkowo zobaczyłem mężczyznę, który stojąc na wielkiej wancie nieopodal szlaku, lustrował lornetką masyw Pośredniej Grani. Leżący obok pies miał na sobie znaczek HZS, natomiast plecak położony na skale sygnowany był naszywką Tanap'u. Od razu pomyślałem sobie, że historia właśnie zatacza koło. Gość wykonywał swoją pracę metodycznie, więc po jakimś czasie dotarł i w mój rejon, po czym dostrzegł mnie siedzącego na kamieniu. No cóż, reakcja była delikatnie mówiąc zadziwiająca. Zaczął gwizdać na całą dolinę, coś wykrzykiwać i machając ręką kazał mi wracać na szlak. Trochę mnie zamurowało, więc jak ochłonąłem, to spokojnie ubrałem kask i bez większego pośpiechu zacząłem się wspinać lewym filarem wspomnianej wcześniej ściany. W między czasie pan ochoczo wędrował z pieskiem w moim kierunku, ale wówczas to jego trochę zamurowało i postanowił jednak "wrócić bezpiecznie na szlak".
W zasadzie na tym historia się kończy, podkreślić jednak muszę jedną rzecz. Zgodnie z
rozporządzeniem z 1999 roku, którego
"doprecyzowanie" (nie znam się na prawodawstwie słowackim) zamieszczone jest na stronie Tanap'u, wspinanie w masywie Łomnickiej Grani nie jest zabronione. Innymi słowy w moim odczuciu byłem tam legalnie, choć bez sprzętu, więc trudno by mi było spełnić wspomniane w dokumencie z 2017 roku wymogi. Zasadniczo to nie wiem jedynie, czy byłbym w stanie wykazać się "adekvátnu horolezeckú výstroj umožňujúcu uskutočniť horolezeckú túru", gdyż moje rozumienie tego terminu może trochę odbiegać od "ustawowego".
To wszystko ma jednak drugorzędne znaczenie według mnie. Ja zapamiętam ten dzień jako swoistą klamrę, która symbolicznie zamknęła mi kilkanaście lat obserwacji pewnego procesu zachodzącego w polskim środowisku, który można spokojnie streścić w słowach "hulaj dusza, na Słowacji piekła nie ma".
A mi ciągle po głowie chodzi przytoczone na wstępie przysłowie. Oby tylko
ta jedna konkretna jaskółka o nim wiedziała...
Pozdrawiam
Grzegorz