Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt lis 01, 2024 1:17 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 16 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn mar 06, 2023 3:55 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
„Austria spadła już w moim górskim rankingu, szukam innych klimatów”… tak właśnie napisałam 2 lata temu i wyszło na to, że lepiej nie składać tego rodzaju deklaracji. W czerwcu i wrześniu zeszłego roku pojechałam do austriackiego Parku Narodowego Północnych Alp Wapiennych, w sierpniu zaś szwendałam się po Pfunderer Berge w Alpach Zillertalskich, czyli rzut beretem od Austrii.

Obrazek
Kalkalpen, pastwisko górskie Anlauf

Obrazek
Pfunderer Berge, Wilder See (2550), zdjęcie orientacyjne :), nie jestem pewna poprawności (z lewej strony) sklejonej ręcznie panoramy

Powinnam zacząć od Pfunderer, bo to wyższe, a więc bardziej atrakcyjne góry, ale serce skradły mi te niższe i to one będą pierwsze. Uwaga: trochę słabo wszystko ogarnęłam, można było lepiej wybierać trasy, więc „z pewną taką nieśmiałością” dzielę się poniższym:

I. Górna Austria, Park Narodowy Alp Wapiennych (Nationalpark Kalkalpen, w skrócie: Kalkalpen) i okolice

Na mapce widać, że przeszłam także spory obszar przyległy do parku. W sumie około 140 km i 7800 m do góry: https://en.mapy.cz/turisticka?vlastni-b ... 5de15e09cd

Byłam tam dwa razy. W czerwcu pokonały mnie burze i deszcze oraz słabe przygotowanie do tego dość trudnego logistycznie terenu: miejsc noclegowych nie ma wiele, większość schronisk ma wolne dni na początku tygodnia, do cennego ze względu na lokalizację samoobsługowego schroniska trzeba pobrać na wsi klucz. Na mapach widać mylące domki oznaczone jako schroniska, w rzeczywistości można w nich najwyżej coś zjeść (czasem tylko ciastko) i to daleko nie codziennie. Ciekawą alternatywą są 3 miejsca biwakowe, dwa w lesie, jedno wysoko na grani. Skorzystałam z tych leśnych, gdy pojechałam we wrześniu - znacznie już lepiej przygotowana, z jedzeniem i pierwszą w życiu kuchenką.

To specyficzne miejsce, nie dla wszystkich będzie tam ciekawie czy ładnie, mnie Kalkalpen pozytywnie zalazł za skórę, dość powiedzieć, że gdy zeszłam we wrześniu do hotelu w miasteczku z myślą o powrocie, to następnego dnia zamiast do domu wróciłam w góry, nie powstrzymała mnie nawet zapowiedź fatalnej pogody – spokojnym krokiem wracałam w objęcia sama nie wiem czego.

Park Narodowy Kalkalpen chroni największy zwarty obszar leśny w Austrii. 75% obszaru zajmuje dzika przyroda - to ewenement w Austrii. Powierzchnię ma niemal taką jak nasz TPN, ale przylegające do niego słabo zaludnione, dzikie, niezagospodarowane tereny (jak w pkt 2 poniżej) w pewien sposób powiększają park.

Są i góry – niewysokie, ale ze sporymi przewyższeniami, najwyższy szczyt to Hoher Nock (1963 m), położony w ponad 20-kilometrowym paśmie Sengsen zamykającym park od południa:
Obrazek

W latach 80. o ten teren toczyły się boje między zwolennikami zaanektowania terenu na potrzeby elektrowni (rzeka, wąwozy, lasy zostałyby zatopione) i młodymi obrońcami przyrody. Opcja elektrowni miała wielu zwolenników, wiadomo - praca, zarobki, wzrost gospodarczy regionu itp. Stosunki między obiema grupami były bardzo napięte, ale obrońców przyrody nie zniechęciły ani groźby telefoniczne, ani zniesławienia, ani zwolnienia z pracy, ani wyzwiska w autobusie i na ulicy, ani kary finansowe. W dniu, w którym na teren przyszłej elektrowni wjechały maszyny budowlane, aktywiści rozpoczęli 2-tygodniową akcję okupacyjną.
Finał: park powstał w 1997 r., a projekt elektrowni trafił do lamusa.
(na podstawie: https://wissensdatenbank.kalkalpen.at/d ... spx?page=4 - tłum. Googla)

Pierwszy pobyt w Kalkalpen (koniec czerwca).

1. Dojazd – nocny pociąg do Wiednia, potem do Großraming, na koniec jeszcze 967 m do góry i jestem w schronisku Ennser,
Obrazek

które chwali się gigantyczną panoramą z tarasu - moje zdjęcie nie zareklamuje odpowiednio tej panoramy, ale widać na nim mój cel, Hoher Nock, najwyższy szczyt nie tylko w Kalkalpen, ale i w całym paśmie Oberösterreichische Voralpen (Prealpy Górnej Austrii) - wystarczyło mieć 1963 m, żeby zająć pierwsze miejsce, będę miała przyjemność we wrześniu, szczyt na horyzoncie pod białą kropką:
Obrazek

2. Między schroniskami Ennser i Anlaufalm prowadzi 12-kilometrowa trasa, z której 7 km przypada na szlak grzbietowy Dürrensteigkamm, z 7 mniej lub bardziej zaznaczonymi szczytami. Czytałam, że ludzie rzadko tu chodzą, ja przez cały dzień nie spotkałam nikogo - trudno to zrozumieć, zważywszy na urodę trasy i widoki.

Prowadzi (poza terenem parku) przez niewysokie góry (1400-1500 m), ale opisywana jest jako wymagająca (schwer), nawet gospodyni poczuła się w obowiązku uprzedzić mnie, że to nie spacer. Ja przeszłam wszystko bez problemu, ale wyłożyłam się oczywiście czasowo, bo to była pierwsza moja wycieczka w tym roku, bo wór na plecach, bo rano padało itp. Gdy zrobiło się ciemno, znalazłam miękkie posłanie z liści - i te liście to był słaby pomysł, bo w nocy wylazł z nich z tuzin tłustych, brązowych ślimaków. Obudził mnie ten, który szedł mi po twarzy, reszta towarzystwa rozlazła się po ekwipunku, wyrzuciłam wszystkie z mojego terenu i - z każdym wyjazdem coraz bardziej zahartowana na takie zdarzenia - zasnęłam szybko z powrotem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę trudniej zaczyna się dopiero w okolicach Langlackenmauer (1482) – jakieś nieprzedeptane wąskie ścieżki na stromych trawiastych zboczach, jakieś skałki, w tym zejście ubezpieczone liną (nietrudne), jeszcze chyba przy kolejnym szczycie szłam uważniej, mając blisko ścieżki bardzo strome zbocze.
Obrazek

Obrazek

Skałki z liną:
Obrazek

Obrazek

3. Zielona hala przy schronisku Anlaufalm prosiła się o leniwe popołudnie, uległam. Tym razem ludzi było dużo, bo to była niedziela, była świetna pogoda, no i jak widać niżej - ładnie tam jest. Piszę o tym specjalnie, żeby nie stworzyć wrażenia, że Kalkalpen to teren bez turystów, tylko dlatego, że akurat ja często wędrowałam samotnie.

Park Kalkalpen tworzą dwa pasma: Reichraminger Hintergebirge i wyższe - Sengsengebirge. Na zdjęciu niżej widać dwa najwyższe szczyty obu: Großer Größtenberg (1724), a za nim, w oddali, bardziej skalisty Hoher Nock (1963).
Obrazek

Obrazek
Na horyzoncie Alpy Ennstalskie, na środku - Hexenturm (2172)

Obrazek
Ten charakterystyczny płasko ścięty szczyt to pewnie St. Gallener Spitze (2144), może w bloku z Großer Buchsteinem (2224), w Parku Narodowym Gesäuse

Będąc w Anlaufalm, można rozważyć wycieczkę do położonego niżej wąwozu z rzeką i ferratą (A i B) o nazwie Triftsteig, ja tego nie zrobiłam, szkoda, bo we wrześniu znowu mi się nie udało. Na filmie pewnie wybrali z tej długiej trasy (ok. 1,5 h) najlepsze momenty: od 4.33 do 7.00: https://youtu.be/i85U8gGjGWg?t=272

Tak czy inaczej – wąwóz wygląda ślicznie. Poniżej fajny widok na Triftsteig – z góry (na dole wąwozu, po lewej stronie można dostrzec ścieżkę):
Obrazek
zdjęcie stąd: https://de.m.wikipedia.org/wiki/Datei:H ... rge_03.jpg

4. Anlaufalm (z którego wyszłam jeszcze przed śniadaniem) i Ebenforstalm (do którego szłam) to przykłady prywatnych gospodarstw alpejskich, w których głównym zadaniem jest zarządzanie letnim wypasem krów i innych zwierząt na górskich halach, a dodatkowo - wiele z nich serwuje turystom noclegi i wyżywienie, najczęściej w oparciu o własne wyroby. Takie gospodarstwa przejmowane są czasem przez odważnych mieszczuchów, którzy zatrudniają innych mieszczuchów, chcących być może zresetować się podczas wakacyjnej pracy w tak specyficznym miejscu (w jednym np. widziałam Anglików). W Austrii pastwiska górskie (almy) zajmują 20% powierzchni i są „ważnym elementem tożsamości Austriaków.”

Anlaufalm
Obrazek

Ebenforstalm
Obrazek

Wracając na trasę - góry niby niewysokie, ale uzbierało się 1035 m do góry i 930 na dół, na 17 kilometrach + niżej opisane karne naddatki. Muszę przyznać, że zaznaczona niżej trasa nie była dobrym wyborem – za dużo było tam leśnych dróg, nie trafiłam przez pomyłkę na ciekawe przejście lasem, wskutek błędów straciłam ze 2 godziny, wybierałam więc łatwiejsze, czyli nudniejsze przejścia, bo bałam się, że nie zdążę.
https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 44639&z=14

Rano - wizyta na Hochkogel (1157) i długie poszukiwanie trasy zejściowej ze szczytu. Na mapie w skali 1:50 000 nie widać takich niuansów jak konieczność krótkiego powrotu ze szczytu drogą wejściową w celu kontynuacji trasy. Więc nie wróciłam i długo szukałam zejścia po stronie, gdzie go nie było.
Po południu – trochę tylko krótsze poszukiwanie trasy do góry w miejscu, gdzie prowadziła ona wyłącznie na dół (chodzi o Begsteigersteig); ta wpadka to już tylko moja zasługa.
Pod wieczór - ulewa i grad, który walił jak kamieniami po głowie, nie dało się iść.
Ostatnie 950 metrów - została mi do przejścia hala, pioruny śmigały malowniczo, z nadzieją, że przyziemiają się za halą, ruszyłam przed siebie.
W schronisku wydało się, że pomyliłam Heute z Morgen przy porannej rezerwacji.
W nocy burza na hali grzmiała kwadrofonicznie.
Obrazek
Schronisko na samym środku zdjęcia

5. Z Ebenforstalm weszłam na luzie na dwa szczyty, łatwe i przyjemne: Alpstein i Trämpl. Oba ze skalistym czubkiem, na Alpstein przez minutę trzeba było nawet używać rąk. Ale skał, jak widać na zdjęciach, nie ma w parku dużo – łącznie z piargami stanowią 5% powierzchni.

Ostatnie kilkadziesiąt metrów przed szczytem Alpstein (1443):
Obrazek

Z Alpstein widać, że góry w Kalkalpen mają całkiem przyzwoite jak na swoją wysokość przewyższenia – np. szczyt Großer Größtenberg (1724) poniżej dzieli od dna doliny około 900 m w pionie:
Obrazek

I podobne wejście na Trämpl (1424):
Obrazek

6. Kalkalpen ozdabiają potoki, dwa główne, płynące przez park z południa na północ, to Krumme Steyrling i Großer Bach, który na zdjęciach niżej. Przez wiele lat służyły do dryfowania pozyskiwanego drewna. Dodam, że mimo dziewiczego wyglądu, teren ten przez 700 lat był związany także z górnictwem (ostatnie wydobycia - w latach 60. ubiegłego wieku).
Obrazek
(Großer Bach w dolnym i górnym odcinku ma inną nazwę)

Obrazek

Obrazek

Pozyskiwanie drewna nie przeszkodziło w zachowaniu części lasów w stanie uprawniającym do wpisania 4 obszarów leśnych w Kalkalpen na listę UNESCO - w zakładce: Pradawne i pierwotne lasy bukowe Karpat i innych regionów Europy – jako obiekt przyrodniczy obejmujący zespół względnie nienaruszonych europejskich lasów bukowych strefy umiarkowanej (widzę na tej liście 4 miejsca w Bieszczadach). W 2019 roku odkryto w Kalkalpen najstarszy w Europie datowany buk - najstarsze słoje pochodzą z 1474 roku. Ciekawe, że nie jest duży: 20 metrów wysokości (buk rekordzista w Polsce ma 48 m), średnica 73 cm.
Obrazek

A propos rzeki: na zdjęciach niżej wracam właśnie do domu, na mapie miałam przejście przez rzekę, przyjęłam, że to mostek (chociaż mignęło mi w głowie, że w tym miejscu jest niedorzeczny).
Obrazek

W rzeczywistości wyglądał on jak niżej, znaki zaprowadziły mnie w krzaki po lewej, dalej już ani kroku, ani tu, ani w pobliżu:
Obrazek

Poszłam więc inaczej, całkiem wyraźną, w dodatku ładną ścieżką, i cóż, że w złym kierunku - znosiło mnie na bok ponad godzinę, ale się nie dałam, czyli nie zawróciłam, szłam tylko coraz szybciej, bo chciałam zdążyć na pociąg w Wiedniu. Wytrwałość została nagrodzona – chwilę po tym, jak w końcu ścieżka zakręciła i wyszłam z lasu, zatrzymał się przy mnie samochód - miałam farta, bo tego dnia w górach były wyjątkowe pustki (przez ostatnie 6 godzin nikogo nie widziałam).
Obrazek

Godzina 17, jak tylko weszłam pod zadaszenie na peronie, lunęło. Gdyby nie uprzejmy kierowca, właśnie bym mokła w górach, pod tymi ciemnymi chmurami.
Obrazek


II Drugi pobyt w Kalkalpen (wrzesień)
7. Warszawa – Wiedeń – Losenstein - schronisko Schosserhütte.

Hütte, jak pewnie większość wie, to schronisko. Często dubluję to słowo, pisząc np. „schronisko Feichtauhütte”, robię to świadomie, mam to przemyślane.
Obrazek

8. Rano dwóch trębaczy przywoływało hejnałem wiernych ma mszę, która miała być celebrowana w namiocie koło schroniska. Podglądałam ich potem z ganku, czułam, że wewnątrz namiotu jest miło, a może i wesoło. Cały czas padało, ktoś w orkiestrze (ponad 20 osób!) co i rusz podnosił złotą trąbę, żeby wylać wodę zbierającą się w zagłębieniu dachu. Obok namiotu rozgrzewał się grill.
Obrazek

9. Anton-Schosser-hütte (1158) – Feichtauhütte (1360).
https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 07477&z=12

Ruszyłam na trasę jeszcze w ciemnościach. Przede mną 22,5 km (1245 m do góry i 1017 na dół). Pogoda świetna, jakimś miniwyzwaniem są wspomniane parametry trasy i brak jakiejkolwiek informacji o niej, jestem pełna optymizmu, oczekuję udanego dnia. Trasa prowadzi poza obszarem parku (oprócz ostatniego kilometra) - jest zwyczajna, przyjemna, fajnie długa, prowadzi ścieżkami, drogą leśną, ma krótki odcinek z asfaltem w dolinie. Ludzie – tylko przy zabudowaniach w dolinie, wyżej, nie licząc jednego samochodu na drodze leśnej – po prostu nikogo. Jeśli góra, to taka:
Obrazek
Sonnkogel (1177)

Obrazek

O 10 w miejscu na zdjęciu niżej zatrzymałam się na śniadanie, będę świętować używanie pierwszej w życiu kuchenki. Zamiast lodowatej wody piję ciepłą kawę, jestem wniebowzięta, a kuchenka z miejsca staje się moim ulubionym sprzętem. W dniu wyjazdu zdążyłam jeszcze zmajstrować dla niej osłonę od wiatru, nawet chciałam ją kupić w sklepie, ale był zamknięty, więc wymyśliłam w tramwaju konstrukcję z foremek na ciasto. Sprawdziła się, waży 42 g z ochronną torebką, innej nie chcę. Przywiozłam też sobie w austriackie góry austriacki górski ser (SalzburgMilch Bergkäse), który kupuję na co dzień w Polsce (nagrodzony brązowym medalem na World Cheese Awards 2011, jak właśnie zaskoczona przeczytałam).
Obrazek

Bilderstadel Molln poniżej to miejsce pobożności ludowej i zabytek kultury, odbudowany dzięki inicjatywie oddolnej - ktoś dał bezpłatnie drzewo i zapewnił stolarza, ktoś mało policzył za dach, inni dołożyli pracę własnych rąk.
Obrazek

Trasa do Feichtauhütte, którą szłam, jest mniej popularna, strome podejście na ostatnim etapie było mało przechodzone, czekały tam na mnie wygłodniałe kleszcze. Zawsze pryskam buty i spodnie płynem przeciwkleszczowym, zawsze, i nigdy żaden się na mnie jeszcze nie połasił. Tym razem płyn zaaplikowałam tylko na spodnie i... wiadomo.

Za mną najbardziej stromy ostatni odcinek, 700 m do góry. Zwrócę uwagę na te niepozorne górki naprzeciwko, jedna z nich opisywana jest np. tak: wycieczka dla indywidualistów, trudności w bezdrożnym terenie, rzadko odwiedzana, ponieważ nie ma oznakowanych ścieżek, jeśli kochasz samotność, to jest miejsce dla Ciebie!
Obrazek

Przed siódmą, po 13 godzinach, byłam prawie u celu, najpierw ukazał mi się czubek Hoher Nocka, bardzo na to czekałam, to pewnie najważniejsze miejsce Kalkalpen, dodające mu splendoru. Ale dzisiaj, gdy minęło wiele dni, Kalkalpen widzę inaczej i Sengsengebirge z Hoher Nockiem są dla mnie po prostu dodatkiem do parku.
Obrazek

Chwilę potem do akcji przystąpiło zachodzące słońce, zdziwiona (że tak stromo) popatrywałam na zbocze, którym przyjdzie mi jutro wchodzić na szczyt:
Obrazek

Nieprawidłowo zrozumiałam zasady dostępu do schroniska (bezobsługowego) i udało mi się spać w nim tylko przypadkiem. Świetny domek (zbudowany w XVIII wieku jako chata dla myśliwych i drwali), dobrze wyposażony, z wręcz pocztówkowym widokiem na Hoher Nocka. W nocy obudziły mnie jelenie, mają panowie parę! Potężny basowy ryk z głębi trzewi, bardzo głośny, niósł się po górach. W pierwszej chwili, zanim się dobudziłam, myślałam, że to drzewa w lesie pękają, łamią się, toczą po zboczach.
Obrazek

Obrazek

10. Hoher Nock (1963). Rano zobaczyłam kleszcza, posmutniałam, brak doświadczenia przeciągnął operację usuwania, dezynfekcjom nie było końca, najwyższa góra czekała cierpliwie, w końcu ruszyłam na trasę. Czegoś się bałam, idąc na szczyt, że za stromo, że coś mi się stanie, że coś tam jeszcze. Spokój przyszedł wraz z Austriakiem, który mnie minął, poczułam się raźniej. On zaliczył górę raz dwa, ja wciąż wchodziłam, gdy on już schodził, zatrzymał się porozmawiać i dał mi jabłko, o ile zrozumiałam jakieś wyjątkowe. Zostałam na górze całkiem sama. Wejście okazało się – jak dla mnie - łatwe.

Trasa prowadzi zielonym zboczem po lewej stronie, potem po skosie przez piargi, dalej po skałach:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedyne prawdziwe jezioro w Kalkalpen - Große Feichtausee. Kleiner Feichtausee obok niego to już tylko płytki staw.
Obrazek

Na górze wypłaszczenie, a szczyt - jeszcze pół godziny dalej.
Poniżej widok w kierunku zachodnim, można iść dalej w tym kierunku, zaliczając kolejne szczyty i nocując na grani „w 5-gwiazdkowym biwaku Uwe Anderle Biwak” – jak zrobił to Farix: viewtopic.php?f=11&t=18758
Obrazek
Na horyzoncie po lewej Großer Priel (2515), najwyższy szczyt Totes Gebirge - każdy pretekst dobry do przypomnienia tych świetnych, „martwych” z nazwy gór).

Obrazek

Ze szczytu widać już niestety miasteczko na dole, przydałaby się jakaś mgła…
Obrazek

Za to na wschodzie – tylko góry, gdzieś tam już chodziłam i za parę dni znowu będę.
Obrazek

Poniżej Sengsengebirge (widok w okolicach schroniska). Przez całe pasmo prowadzi trasa graniowa.
Obrazek

11. Schronisko Feichtau – biwak Steyrsteg. Biwak - dla szczęśliwej posiadaczki pierwszej w życiu kuchenki - jest dzisiaj najważniejszy. Kuchenka odmieniła moje turystyczne życie, jak mogłam wcześniej żyć bez niej? Kupiłam ją trochę przypadkiem, bez jakiejś presji, zachęciła mnie znikoma waga palnika, pomyślałam, że może przyda się w Kalkalpen.
Mapka: https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 36212&z=13

Pamiętam, że cały czas schodziłam na dół (930 m, jak z Kasprowego do Kuźnic), a tu okazało się, że było także 548 m do góry, których nie zarejestrowałam w pamięci - to był już trzeci dłuższy pobyt w górach w tym roku, więc podejścia w końcu stały się łatwiejsze. Główną część trasy stanowi 4-kilometrowa dolina, uważana za jedną z piękniejszych w Kalkalpen. Jak na mój gust jest trochę za elegancka. Nie znalazłam nigdzie jej nazwy, może Blumauer? od nazwy pastwiska. Jej południową stronę ozdabiają skały Sengsengebirge.
Obrazek

Potok po niemiecku to „der Bach” - i właśnie muzyka Bacha spieszy czasem i płynie nieubłaganie jak potok,
tu na wesołą nutkę: https://youtu.be/7GNUgQ5P1fY?t=91,
a tu pędzi na zatracenie w minorowej tonacji: https://youtu.be/qB76jxBq_gQ?t=121

Blöttenbach płynie potem przez całą dolinę, ale niezbyt często udziela się tam krajobrazowo.
Obrazek

I sama dolina, widok do przodu i wstecz:
Obrazek

Obrazek

Bardziej spodobało mi się, gdy skręciłam z doliny na południe, szkoda tylko, że deszcz mi trochę przeszkadzał. Trasa prowadziła zboczem wąskiego kanionu, dając miejscami widok na przepaść z potokiem Krumme Steyrling. Policzyłam na poziomicach, że miejscami dno kanionu było 100 metrów niżej niż ścieżka. Zejdziemy się z tym potokiem za niecałą godzinę, na biwaku.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnie 20 metrów przed biwakiem zaczęło padać już bardziej konkretnie, więc się ucieszyłam, że nikt nie zajął drewutni. Nikt się nie zjawił i potem - i w ogóle turystów zobaczę dopiero jutro po południu, bliżej miasteczka, takie są dobrodziejstwa gorszej pogody.

Przed wyjazdem podejrzliwie patrzyłam na zdjęcia biwaków w internecie – niezbyt mi się podobały, obok obu była leśna droga. W rzeczywistości okazały się przyjemne i pełne uroku.
Obrazek

Obrazek

Cisza, spokój, obok płynie potok, umościłam się wygodnie, na kolację podano kieleckiego LyoFooda. Zawsze jest dużo rzeczy do zrobienia na koniec dnia: uprać zabłocone spodnie, rozwiesić rzeczy do suszenia, kolejny raz szukać czegoś w plecaku, opisać kopertę z zapłatą, zrobić zdjęcia, pochodzić po strumyku, zjeść, jeszcze raz zagotować wodę, zminimalizować objętość śmieci, umyć się, podładować sprzęt, oglądać co i rusz mapę, oglądać w aparacie zdjęcia, uporządkować rzeczy, zasnąć jak tylko się ściemni. Wydawało mi się przez sen, że w nocy przejechał drogą samochód, może straż parkowa?

W tym skromnym baraczku kryje się także toaleta: wzorcowy, nowoczesny design, estetyczne wykończenie, świetne materiały, doskonała „sucha” technologia, zero zapachów, na półeczce pojemnik do dezynfekcji rąk (bezdotykowy, z czujnikiem), papier, idealna czystość. Biwak jest płatny - 5 euro (3 za dziecko). Zasady korzystania: https://www.outdooractive.com/de/hut/ob ... /10364093/

12. Miasteczko Windischgarsten - biwak Weißwasser. Aby nie terroryzował mnie termin biletu powrotnego, nie kupuję go wcześniej. Bilet można kupić na stacji w automacie albo u konduktora, fakt, w przedsprzedaży bywa taniej. Łatwo więc przychodzi mi zmiana planów. Zeszłam do miasteczka z zamiarem powrotu do domu, pogoda w górach była jak niżej i nie zapowiadali lepszej. Ale jakoś tak się stało, że rano zamiast do domu wróciłam w góry, gdzie spędziłam dwa wspaniałe dni, niemal w zupełnej samotności, było pochmurnie, klimatycznie, świat trochę już przygasał jesiennie.
Obrazek

Mapka: https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 61163&z=12

Szłam przez teren Reichraminger Hintergebirge. 100 lat temu było tu 450 domów, zostało 70. Widziałam po drodze 4, ale ludzi przy nich nie było, tylko krowy. Prawdę mówiąc, ludzi całkiem gdzieś wcięło, przez dwa dni tylko raz kogoś widziałam na trasie i byli to turyści. Krajobraz spokojny, bez fajerwerków, czasem taki jest w sam raz, pasuje do wyludnionych obszarów, przygaszonej pogody, nastroju.
Obrazek

Kreuzau (powyżej i poniżej) - jedno z 11 pastwisk w Kalkalpen. „Bez wypasu nie ma alpejskich pastwisk, tylko las”.

Góra obła i góra trójkątna:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
wszyscy ostatnio pisali, że opadłe liście zapobiegają niedoborom żelaza w glebie, zapewniając zdrowie kolejnym pokoleniom, to i ja o tym napiszę:-)

Blahbergalm (1040). Chatę i pastwisko dzierżawi rodzina prywatnych hodowców. Liczyłam na jakąś przekąskę, ale nikogo nie było. Obok pasły się krowy i to nie byle jakie - rasa Murbodner znajduje się na Czerwonej Liście zagrożonych zwierząt domowych w Austrii, więc park przyłączył się do programów ratowniczych.
Obrazek

Mają charakterystyczne ubarwienie w kolorze od „chlebowego” do jasnorudego i szarego oraz jasne rogi z ciemną końcówką. Już w drugiej relacji piszę o rasach krów, to przez geny.
Obrazek

Kolejny biwak, Weißwasser, był jeszcze lepszy, drewutnia była przyjemniej usytuowana, w bonusie miałam koncert przyrodniczy: porządny deszcz w duecie z potokiem.
Obrazek

Obrazek

13. Zakończę: po nocy na biwaku przeszłam leśnymi drogami do znanego mi z czerwca gospodarstwa Anlaufalm. Wtedy było tam z 60 osób. Tym razem mimo soboty zestaw był skromny: czwórka Czechów, francuskie małżeństwo, ja, gospodarz i dwa dokazujące kotki. Miałam nadzieję, że kolejnego dnia przejdę ferratę Triftsteig, o której pisałam w pkt 3, ale deszcz był za mocny na taką wycieczkę.

Drogi leśne i dukty, pogrążone w lesie i zawijające wyżej po górach - jest ich sporo, ładne są zawsze rozstaje i skrzyżowania – czasem z chatką, kapliczką, mostkiem.
Obrazek

Obrazek

14. Na dworzec miałam 15 km, padał deszcz, i tak jak w czerwcu - zatrzymał się przy mnie uprzejmy kierowca.
Obrazek

PS. Będąc w niedzielę na maleńkiej, opustoszałej stacji w Austrii, warto wsłuchiwać się w melodię zapowiedzi – nawet nie znając języka, można poczuć, że zapowiedzi nie są typowe, a brak ludzi niekoniecznie jest związany z tym, że to malutka stacja, pada deszcz i jest niedziela. Ja zbagatelizowałam wszelkie oznaki i o tym, że stacja jest nieczynna, dowiedziałam się po godzinie, w kawiarni, do której zajrzałam, żeby się ogrzać.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Ostatnio edytowano Pn mar 06, 2023 4:19 pm przez anke, łącznie edytowano 9 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn mar 06, 2023 3:56 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
Sierpień, Południowy Tyrol, Alpy Zillertalskie, pasmo Pfunderer Berge / Monti di Fundres

W górach Pfunderer znalazłam sensowną trasę trekkingową poprowadzoną powyżej 2000 m (Pfunderer Hohenweg), z której można zboczyć na najwyższy szczyt Alp Zillertalskich. Czego chcieć więcej? Może tego, żeby trasa, która to umożliwia, nie była zamknięta.

Mapka: https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 63678&z=12

Nie znalazłam oficjalnej polskiej nazwy tych gór, a przy braku takowej należy używać oryginalnej, czyli: Pfunderer Berge lub Monti di Fundres. W całości góry znajdują się we Włoszech – więc jeśli zignoruję powyższą zasadę, to mogłabym przyjąć w relacji ładnie brzmiącą wersję włoską: Góry Fundres. Jest to jednak teren z ogromną przewagą języka niemieckiego wśród ludności, w zależności od gminy 91-99 procent jako pierwszy język podaje niemiecki (2011 r.). Na mapy.cz najpierw są nazwy niemieckie, potem włoskie, ale czasem są tylko niemieckie.

1. Dojazd pociągami: Warszawa - Wiedeń – Innsbruck – Brenner - Sterzing. Tym razem odjechałam daleko od Wiednia, więc na trasę wyruszyłam późno i nie zdążyłam na porządny nocleg w samoobsługowej chatce Trenserjoch-Hutte. Trochę się naszukałam równego terenu, żeby nie zjeżdżać w nocy z maty, ale i tak zawsze zjeżdżam, zawsze jest trochę krzywo. Po noclegu skręciłam na północ, co miało błogosławiony skutek – nie słychać już tam było biegnącej 800 m niżej autostrady – nie mogę tego pominąć w relacji, trwało to parę godzin, nie było głośno, ale… Po spełnieniu powyższego obowiązku informacyjnego spieszę napisać, że trasa do pierwszego schroniska Simile mahd-alm (prawie 1400 m do góry i 14 km) jest urozmaicona i mam ją w dobrej pamięci. Przedzieliłam ją noclegiem, o którym wyżej, spotkałam tylko jedną osobę, rowerzystę. Kilka wybranych zdjęć poniżej.

Takie ścieżki lubimy, na takie się nigdy nie skarżymy:
Obrazek

Na łące poniżej spędziłam przyjemne pół godziny, ale przykład prawdziwego, niespiesznego snucia się po górach dali mi parę dni później dwaj turyści, chyba Anglicy.
Obrazek

Widok poniżej zatrzymał mnie na dłużej, szukałam wzrokiem ścieżki, ociągałam się, przysiadłam pod jakimś pretekstem, stromo tam, dno doliny 600 m niżej, będzie się gdzie toczyć. Jakieś fikołki człowiek już zaliczył, chodząc tyle lat po górach, ale na trawiastym zboczu nie miałam przyjemności. Gdy idę objuczona, przestrzegam dwóch zasad na takich ścieżkach (okazała się także bardzo wąska): sprawdzić, czy sznurówki nie zwisają poza buty i nie obracać się za siebie, a jeśli już, to bardzo wolno, centymetr po centymetrze.
W przeciwieństwie do bardziej znanych tras wysokogórskich, Pfunderer Hohenweg tworzą ścieżki wytyczone praktycznie od zera, wiodą przez dzikie tereny, na których wcześniej nie było ścieżek.
Obrazek

Już widać przy drodze schronisko Simile mahd-alm (2011), jutro przejdę na drugą stronę gór przez przełęcz, chyba pierwszą z prawej. Pisząc relację odkryłam, że w miejscu, w którym właśnie stoję, niemal pod moimi stopami, kopią (lub zaraz będą) tunel. Będzie to drugi (lub trzeci, jeśli jeszcze inny alpejski tunel powstanie szybciej) najdłuższy tunel kolejowy na świecie, 55 km, metro nie jest tu klasyfikowane. Góry, które mają zryte tunelami podstawy, to jeszcze góry? Projekt tunelu pod Tatrami chyba padł, na razie. Jeśli nie, to będziemy kiedyś szli na Kasprowy nie po górach, tylko nad tunelem z samochodami.
Obrazek

2. Simile mahd-alm (2011 m) - Brixner Hütte (2282). Po drodze weszłam na najwyższy szczyt Pfunderer Berge - Wilde Kreuzspitze / Picco della Croce (3134). Tak właśnie do dzisiaj myślałam, a tu zauważyłam na mapie, że góra ma dwa wierzchołki i krzyż jest na tym niższym. Różnica – tylko kilka metrów. W dodatku według niektórych podziałów do Pfunderer Berge zalicza się także wyższą górę - Niederer Weißzint (3263).
Mapa: https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 52827&z=14

Tak czy inaczej trasa pierwsza klasa - dwie przełęcze, (najwyższy) szczyt i jeszcze ładne jezioro. Poniżej pierwsza przełęcz, Senges (2611), tuż za nią jest jezioro.
Obrazek

Konie mają fajnie, nie są katowane strasznym dźwiękiem dzwonka przy każdym ruchu, jak krowy czy owce.
Obrazek

Nad jeziorem zobaczyłam dwóch miejscowych starszych górali z małym chłopcem - każdy miał drewniany kij zamiast kijków, worek zamiast plecaka, koszulę zamiast podkoszulka, szli sobie tylko znanymi ścieżkami. Chłopiec odłączył od nich i przybiegł do mnie, żeby porozmawiać. Skąd mu to przyszło do głowy?
Obrazek
Wilder See / Lago Selvaggio (2532)

Nazwa zobowiązuje, Wilder See (Dzikie jezioro) ponoć wydaje niepokojące dźwięki - przy niepogodzie z głębi jeziora dobiegają mroczne odgłosy, słyszalne nawet gdy woda jest pokryta lodem i śniegiem, ponoć jacyś źli ludzie zostali skazani tu na wieczne potępienie w lodowatej wodzie. Czytałam też, że to najgłębsze jezioro w Południowym Tyrolu (46 m), ale to może też legenda, bo nie znalazłam wiarygodnego potwierdzenia.
Obrazek

Poniżej najskromniejsze z możliwych ujęcie Wilde Kreuzspitze. Góra ma dwa wierzchołki, jeden widać na zdjęciu (to ten ciemniejszy), drugi, niewidoczny, jest za nim.
Obrazek

Na szczyt prowadzi łatwa trasa z przełęczy Rauhtaljoch (2807) – schodziłam nią. Wchodziłam natomiast inną, trochę trudniejszą, przez przełęcz Karjöchl (2917) – szczególnie nieprzyjemną dla plecakowicza. Było stromo, kamieniście i ślisko, szłam na czworaka z nosem w kamieniach, niemal po omacku. Tuż pod szczytem nie znalazłam znaków, ale jakoś weszłam po swojemu.
Obrazek

Tu widać całe wejście od jeziora (to kamieniste zbocze jest po prawej stronie grzbietu).
Obrazek

I jeszcze fotki ze szczytu:
Obrazek

W oddali Hochfiler (3509) – najwyższy szczyt Alp Zillertalskich:
Obrazek

Przybliżę szczyt - wejście dla turystów jest od tej strony, szczyt wydawał się w zasięgu moich możliwości, chciałam, planowałam, ale zamknięto przejście z mojej trasy do punktu startowego na szczyt.
Obrazek

W kierunku A. Sztubajskich:
Obrazek

Dolomity, a na środku, bardzo daleko - Marmolada:
Obrazek

Pierwszy krzyż na szczycie wykonany był ze skrzydła niemieckiego samolotu myśliwskiego, który rozbił się nieopodal, poniższy to już trzecia wersja, sprzed kilku lat. Wyryto na nim różne słowa, np. shalom, grandios, excited, glücklich, peace, inspiriert, zufrieden, stanch, machtig, ehrfurcht, libero…
Obrazek

Z przełęczy Rauhtaljoch (2808) zeszłam 300 metrów do tej zielonej niecki poniżej. Noc była zimna, czułam, jakbym znalazła się w kotle, w którym nigdy nie bywa ciepło i zawsze wieją chłodne wiatry, w archiwum Ventusky odnotowano, że tej sierpniowej nocy było tam 2-4 stopnie. Może źle trafiłam, bo miejsce to ma także swoją gorącą nazwę: na patelni.
Obrazek

Okolice schroniska upodobały sobie świstaki, było ich sporo, ludzie sadowili się na trawie, żeby je oglądać, inni wyruszali z aparatami na „polowanie”. Czytam na stronie schroniska: „Teren wokół naszej chaty oferuje świstakom idealne siedlisko. Dlatego populacja jest tutaj szczególnie liczna i zdrowa.”
Obrazek

3. Ech, jaki świetny dzień w pięknych górach przede mną. O siódmej jestem już na trasie. Idę z Brixner Hütte (2282) do chatki Walter-Brenninger (2156), 940 m do góry i 1080 na dół.
Mapka: https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... 05700&z=14

Obrazek

Najpierw przełęcz Steinkarscharte (2608), a za nią najbardziej dziki odcinek Pfunderer, wrażenia spotęgowała mętna pogoda (która rozmyła i zatopiła mi w niebycie widoki na zdjęciach, poniżej efekt zabiegów ratunkowych).
Obrazek

Obrazek

Zejście z przełęczy:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Biała kropka z czerwoną obwódką koło osiołka to oznaczenie Pfunderer Hohenweg (można trafić i na serduszko zamiast kropki). Tutaj spotkałam Anglików, o których pisałam na początku. Ja cyknęłam zdjęcie i poszłam dalej, oni usiedli na tym kamieniu i oddali się czynności podglądania koniowatych. Potem poszli – nie, nie do schroniska, jak ja, tylko nad jeziorka, które ja ominęłam, bo nie były po drodze. Czułam, że chodzą kompletnie bez planu, bez zegarka, bez kalendarza - gdzie oczy poniosą i serce podpowie. Dali mi do myślenia.
Obrazek

Obrazek

Zoom wstecz na przełęcz Steinkarscharte, jestem w drodze niecałe 5 godzin, wszystko mi się podoba, jestem otoczona górami, nad nimi mam chmurzaste niebo, pod nogami plączą się strumyki, pasą się wolno zwierzęta, jest trochę dziko:
Obrazek

I widok na całą trasę z przełęczy (najpierw trawers na prawo, potem przez ten płaski teren):
Obrazek

Co mnie tak przestraszyło w okolicach Dannelscharte (2437)? Może było za stromo, może była lufa, może plecak mnie ściągał na bok, sama już nie wiem - skupiłam się na swoim strachu, szłam za szybko, wszystko robiłam za szybko, jakbym chciałam przyspieszyć to przejście, nie wiedziałam, że można tak szybko oddychać, w głowie jedna myśl – koniec z tą zabawą, jutro będę szła łatwiejszą wersją trasy. I gdy zatrzymałam się w końcu na kawałku płaskiego miejsca, z zamiarem: „tu zostaję, nie wiem do kiedy, wszystko jedno”, spojrzałam do góry i zobaczyłam ciemne, burzowe chmury, które skutecznie zachęciły mnie do dalszej akcji. Nie do zdjęć mi było, poniżej dwa przypadkowe, nawet nie wiem, na ile odnoszą się do sprawy.
Obrazek

Był krótki odcinek z liną, ale „nie brał udziału” w powyższych „dramatach”, bo jak jest lina, to robi się łatwo. Chciałam dowiedzieć się, na ile przesadziłam w powyższej reakcji i poszukałam w internecie opinii innych: puls skacze w dość odsłoniętych miejscach (pani), odcinek jest łatwy do pokonania (pan), nieprzyjemny trawers po trawach i urwiskach (pan albo pani). Podsumujmy – miałam słabszy dzień, dzisiaj myślę, że sprawcą zamieszania był ciężki plecak, który mógł akurat nie pasować do tego przejścia.
Obrazek

Patrzyłam i patrzyłam na dół, gdzieś tam jest samoobsługowa chatka Walter-Brenninger, ale nigdzie jej nie widać. Pomógł mi ruchomy żółty punkcik, czyli kurteczka Czecha. Chatka jest na tym zielonym cypelku dokładnie na środku zdjęcia i nie jest łatwo ją dostrzec z góry, bo malutka i bardzo wpisuje się w podłoże. Było w niej czterech Czechów i miejscowy turysta, który szczególnie miło mnie potraktował, zakumplowałam się z nim, szliśmy kolejnego dnia w tym samym kierunku, tyle że w różnym tempie. Czesi mieli bardziej ambitne cele, zwróciłam uwagę, że byli zgrani i świetnie zorganizowani. W nocy walnął blisko piorun, chatka lekko się uniosła, próbując chyba wystartować w kosmos.
Obrazek

4. Rano było piękne słoneczko i żadna ”łatwiejsza wersja trasy” już mnie oczywiście nie interesowała. Trudniejsza wersja z Walter-Brenninger do Edelrauthütte zawierała porządne zejście kominkiem na Gaisscharte (2700) i już się na nie cieszyłam. Ale najpierw trzeba było tam dojść, a jakoś nie byłam w formie, może głodna, może za gorąco?
Obrazek
chatka jest na tym cypelku, trudno ją odróżnić od kamieni, a na horyzoncie Dolomity z Marmoladą

Było gorąco, więc szłam i szłam, w chwilach odpoczynku próbowałam zgadnąć, w którym miejscu będę przechodzić przez grań ciągnącą się z lewa na prawo:
Obrazek

Obrazek

Gaisscharte (2700). Z drugiej strony tej wąziutkiej przełęczy jest ubezpieczone zejście (na moje oko ok. 20 m, inni piszą, że nawet 30), dla mnie bezproblemowe, ale ja lubię takie, mocniej się tylko trzymałam łańcuchów, bo szłam z worem.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do Edelrauthütte szłam jeszcze ze 3 godziny, zwykłą, przyjemną, górską trasą, prawie cały czas na dół, tylko na koniec trzeba było jeszcze wejść jakby na 40. piętro wieżowca. W górach przeliczam często wysokość na 10-piętrowe wieżowce, bo mieszkam w takim i nie używam windy.
Obrazek

Obrazek

Edelrauthütte (2545) - nigdy jeszcze nie widziałam aż tak dopracowanego schroniska. Ładne wnętrza, w pokoju była wystarczająca ilość pojemnych półek, mieściły się na nich także duże plecaki. Wzdłuż pokojów ciągnął się bardzo przydatny hol z krzesełkami i stolikami. Wykończenie – miejscowym drewnem. Zrealizowane według projektu, który wygrał rozpisany parę lat temu konkurs. Nie ma tu żadnej drogi dojazdowej, ani kolejki towarowej, czego się nie da odczuć w ofercie kuchni. Mała elektrownia wodna zapewnia prąd. Ludzi było dużo. Schronisko usytuowane w załamaniu przełęczy:
Obrazek

Poniższy zachód słońca okazał się jego wschodem:
Obrazek

Kierunek na zachód to ten (godzinę później):
Obrazek

5. Edelrauthütte - Chemnitzerhütte. Z Edelrauthütte można było przejść do schroniska Hochfeiler, skąd dalej – na najwyższy szczyt Alp Ziellartalskich, Hochfeiler (3510). Bardzo mi to pasowało. Wejście na szczyt jest krótkie (niecałe 3 godziny), z niewielkim przewyższeniem (760 m), trudność według Summitpost to F+/PD- w zależności od warunków na ostatnich 50 m grani, myślę, że dałabym radę, gdyby nie było śniegu, co ponoć się zdarza ciepłym latem w sierpniu. Niestety, przejście między schroniskami było zamknięte, bo zrobiło się na tym przejściu niebezpiecznie. Powinnam była w takiej sytuacji kontynuować Pfunderer Hohenweg, ale niestety poszłam w innym kierunku, bo zamarzył mi się drugi najwyższy szczyt A. Zillertalskich, Großer Möseler (od razu napiszę: nie weszłam).

Obrazek

4-godzinna trasa do schroniska Chemnitzer prowadziła zboczami trzytysięczników zillertalskich przez efektowny i ciekawy górski teren.

Obrazek

Obrazek

Szczyt poniżej to wspomniany wcześniej Großer Möseler (3480). Nie weszłam, nie spróbowałam, uznałam, że to nie dla mnie, nic nie wiedziałam o trasie, chyba znakowana była tylko kopczykami, za wolno chodzę, miał padać deszcz.
Obrazek

Obrazek

Dokładnie naprzeciwko wypasionego Edelrauthütte, na przełęczy po drugiej stronie doliny przycupnęło schronisko Chemnitzer (2420) - z gatunku tych najlepszych, z serdeczną atmosferą stwarzaną przez gospodarzy. Krótko przede mną była tu polska para podczas podróży poślubnej, na którą wybrali długodystansową trasę przez Alpy.
Obrazek

6. Kolejnego dnia schodzę w deszczu do miasteczka, rozpamiętując odpuszczenie Großer Möselera. Mam teraz 1100 m na dół i rekord przesiadek w drodze do domu: 1. Luttach, 2. Bruneck, 3. Fortezza, 4. Sterzing (?) 5. Brenner, 6. Innsbruck, 7. Wiedeń. Lubię jeździć austriackimi pociągami - zapewniają wiele połączeń, mają fajnych konduktorów, każda podróż trwa w nich chwilę. Nie są tanie, ale przy kupnie z wyprzedzeniem ceny są bardziej do przyjęcia, sprawdziłam przypadkową datę - 15 czerwca na trasie Wiedeń-Innsbruck widzę 10 połączeń poniżej 30 euro (przy czym biorę pod uwagę tylko szybki przejazd = 4 h 20’). Dla porównania - na 6 marca nie ma analogicznych biletów w tej cenie. I na tych praktycznych rozważaniach zakończę.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn mar 06, 2023 10:17 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 2017
Wyśpij się i odpocznij, bo wykonałaś kawał dobrej roboty :D
Naturalnie i z wewnętrzną uczciwością napisane relacje. Miło mi się prześledziło. Samotnika zawsze interesują poczynania innych samotników. Ja z kuchenką nie rozstaję się od samego początku, tzn. od radzieckiej maszynki na wszelkie paliwa płynne :D Zrobiłaś krok we właściwym kierunku, bo dający dodatkowe poczucie wolności. I dający możliwość poruszania się sposobem "na Anglików" :D Szacun!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn mar 06, 2023 11:34 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Szanuję za pisanie starannych relacji.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt mar 07, 2023 12:54 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
Po prostu świetne!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt mar 07, 2023 9:01 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2256
W zasadzie można zakładać, że takich gór jak w pierwszej części jest wszędzie sporo, jednak jak ktoś gdzieś jedzie, to z reguły są to bardziej znane i uczęszczane miejsca, więc powstaje inny obraz. A Ty pojechałaś tam, gdzie są pustki, piękne spokojne widoki, problemy z odnalezieniem właściwego szlaku. Można powiedzieć byłaś sama w pustych górach.

Zastanawiam się jak u nas wyglądałyby takie bezobsługowe biwaki. Widzę śmieci zostawiane "za budką", ślady ostrych imprez. Pewnie połowa turystów nie zostawiałaby koperty z zapłatą. Pewnie znalazłby się ktoś, kto zabrałby koperty tych, którzy je jednak prawilnie zostawili. Po prostu wydaje mi się, że takie miejsca nie mogłyby u nas funkcjonować. Mam nadzieję, że się jednak mylę.

Wyższych górach oprócz pięknych widoków dochodzi jeszcze walka z własnymi słabościami. Za to też kochamy góry :)

anke napisał(a):
przeliczam często wysokość na 10-piętrowe wieżowce, bo mieszkam w takim i nie używam windy.
Znam kogoś, kto robił tak samo. Pewnie całkiem dobry sposób na utrzymywanie formy ;)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt mar 07, 2023 10:06 am 
Kombatant

Dołączył(a): Pt wrz 27, 2013 2:48 pm
Posty: 613
sprocket73 napisał(a):
Zastanawiam się jak u nas wyglądałyby takie bezobsługowe biwaki. Widzę śmieci zostawiane "za budką", ślady ostrych imprez. Pewnie połowa turystów nie zostawiałaby koperty z zapłatą. Pewnie znalazłby się ktoś, kto zabrałby koperty tych, którzy je jednak prawilnie zostawili. Po prostu wydaje mi się, że takie miejsca nie mogłyby u nas funkcjonować. Mam nadzieję, że się jednak mylę.


Może jakaś "ej-aj" dałaby radę? Mam na myśli aplikację, gdzie po podaniu swoich (zweryfikowanych) danych i opłaceniu pobytu otrzymywałoby się kod do drzwi, na przykład...? Z potwierdzeniem zwrotnym daty i godziny dotarcia na miejsce i opuszczenia go?

A do relacji... ech, BEZ KOMENTARZA!!!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt mar 07, 2023 10:38 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
Piękne rejony i świetna relacja, poczułem się prawie jakbym tam był ;-)

Wilder See (i okolice) musi robić na żywo niesamowite wrażenie. W ogóle całe te "Pfundery" bardzo ciekawe.

anke napisał(a):
trasa do pierwszego schroniska Simile mahd-alm (prawie 1400 m do góry i 14 km) jest urozmaicona i mam ją w dobrej pamięci. Przedzieliłam ją noclegiem, o którym wyżej, spotkałam tylko jedną osobę, rowerzystę. Kilka wybranych zdjęć poniżej.


Jak na wycieczkę rowerową to rzeczywiście trasa dość "urozmaicona". Musiał mieć chłop sporą determinację ;-)

anke napisał(a):
Nieprawidłowo zrozumiałam zasady dostępu do schroniska (bezobsługowego) i udało mi się spać w nim tylko przypadkiem.


Napiszesz może coś więcej?

anke napisał(a):
Często dubluję to słowo, pisząc np. „schronisko Feichtauhütte”, robię to świadomie, mam to przemyślane.


Dla zachowania konsekwencji wypadałoby jeszcze pisać np. "góry Pfunderer Berge" :mrgreen: Nie żebym zachęcał, po prostu po przeczytaniu Twojej relacji (a częściowo i w trakcie czytania) zacząłem szukać informacji dotyczących tego pasma i zauważyłem, że niektórzy faktycznie stosują takie połączenie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr mar 08, 2023 12:46 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
Zbychu, Krabul, krank1, sprocket73, Pancernik, Rambubu - dziękuję :-)

sprocket73 napisał(a):
Można powiedzieć byłaś sama w pustych górach.
Trafiło mi się - nie zawsze dopisywała mi pogoda, a to zawsze ogranicza, a czasem wręcz zeruje liczbę turystów. W słoneczne dni, w weekend, w niektórych miejscach ludzi było więcej, czy wręcz dużo (chociaż: na atrakcyjnym Hoher Nocku miałam słońce, a oprócz mnie była tylko jedna osoba).
Na pewno szukam gór oddalonych od siedzib ludzkich, odizolowanych - to jeden z ważnych warunków. Wolę też nie jeździć do miejsc popularnych, o których wielokrotnie coś czytałam.
I w kontrze do powyższego napiszę teraz tak: byłam niedawno na Giewoncie (Kiry-Giewont-Kużnice) i Nosalu (Brzeziny-Murowaniec-Nosal-Olczyska), w listopadowe święta, ludzi było... wiadomo. To były wspaniałe wycieczki, byłam szczęśliwa, zadowolona, nie złapałam się nawet na jednej negatywnej myśli typu "za dużo ludzi".

sprocket73 napisał(a):
Zastanawiam się jak u nas wyglądałyby takie bezobsługowe biwaki.
Pilnuję się, żeby nie polecieć po temu podobnych tematach.

Rambubu napisał(a):
Jak na wycieczkę rowerową to rzeczywiście trasa dość "urozmaicona". Musiał mieć chłop sporą determinację ;-)
Trafiłeś. Było tak: idę lasem wąską ścieżką, po lewej mam tak strome zbocze, że wyjmuję aparat, żeby to uwiecznić. I właśnie w tej chwili po tej stromiźnie przebiegł rowerzysta z rowerem pod pachą - chciał mnie wyprzedzić. Przestraszył mnie, nadjeżdżał z tyłu, nie słyszałam go. Wskoczył na rower i pognał dalej, wszystko trwało sekundy.

anke napisał(a):
Często dubluję to słowo, pisząc np. „schronisko Feichtauhütte”, robię to świadomie, mam to przemyślane.
Wyjaśnienie wyleciało z relacji, żeby była krótsza, a było takie: ... bo gdybym napisała: schronisko Feichtau, to nikt by go pod tą nazwą nie znalazł w internecie, a gdybym napisała: idę do Feichtauhütte, to ci, którzy nie znają słowa hütte, nie wiedzieliby, że idę do schroniska.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr mar 08, 2023 7:21 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3196
Lokalizacja: Nowy Sącz
Widzę, że wybierasz bardzo mało znane miejsca w Alpach, może mniej atrakcyjne widokowo, ale za to można się tam w pełni zrelaksować, poobcować z górami sam na sam.
anke napisał(a):
bo gdybym napisała: schronisko Feichtau

Podobnie jest z nazwami jezior - np. piszemy nad jeziorem Achensee, a pewnie powinno być prawidłowo nad jeziorem Achen

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz mar 09, 2023 11:57 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
gouter napisał(a):
może mniej atrakcyjne widokowo


Ok, jeżeli panorama z Wilde Kreuzspitze należy do tych "mniej atrakcyjnych widokowo" to znaczy, że naprawdę mam jeszcze sporo do zobaczenia...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz mar 09, 2023 7:12 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3196
Lokalizacja: Nowy Sącz
Rambubu napisał(a):
Ok, jeżeli panorama z Wilde Kreuzspitze należy do tych "mniej atrakcyjnych widokowo" to znaczy, że naprawdę mam jeszcze sporo do zobaczenia...

W Zillertalach jeden z bardziej widokowych to Rauchkofel, nieźle też z Hoher Riffler

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt mar 10, 2023 12:01 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 10, 2007 8:21 pm
Posty: 4346
Lokalizacja: Kraków
anke napisał(a):
pierwszej w życiu kuchenki.

Trochę dziwne, przy długich trasach. Chociaż latem nie jest niezbędna, traktuję ją jak czołówkę czy szczoteczkę do zębów. Zestaw BRS 3000, kartusz 100, kubek tytanowy za pojemnik i w sumie waga i objętość bardzo korzystne. Zimą to inna bajka, palnik na wężyku, osłona + termos.
Chociaż przy takim zurbanizowaniu gór taniej zamówić drugie danie w schronisku, niż zalać liofa. Ale jak zostało udowodnione, tam gdzie we wszechświecie występuje kawa, istnieje inteligentne życie.
anke napisał(a):
Góry, które mają zryte tunelami podstawy, to jeszcze góry?

Czy góry tak posiekane utwardzonymi drogami to jeszcze góry. Na pewno nie takie, które idealizujemy wspomnieniami. Nawet w Patagonii się zmienia.
Pancernik napisał(a):
Mam na myśli aplikację, gdzie po podaniu swoich (zweryfikowanych) danych i opłaceniu pobytu otrzymywałoby się kod do drzwi, na przykład...?

Twórcze rozwinięcie tatrzańskiego ESR. QR, apki, płatność smartwatchem i ból zęba, czy bateria nie padnie, zasięg będzie. Bo jak nie, to pod okap.
I ileż wspaniałych możliwości, nawet ślad węglowy można doliczyć.
W zasadzie, to gdzie tu u nas miały by być takie utulnie, od tego trzeba zacząć. To nie Skandynawia z odległościami/turystów bliższe zera.
Jest popyt, jest podarz, na GR 20 są lodówki z lokalnym jedzeniem, jest cennik, bierzesz i zostawiasz kasę. Tutaj nawet z fontanny potrafią kasę wyłowić, nie widzę tego.
Na Tarnicy pod wieczór widziałem pod krzyżem sporo monet. Nie ma Morskiego Oka, a Brajan musi coś rzucić, na szczeście do rana ktoś to wyzbiera.

_________________
Te linki okazują mowę nienawiści lub dyskryminację wobec chronionej grupy osób z powodu rasy, wieku lub innych naturalnych cech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBagiew_(organizacja)
https://pl.wikipedia.org/wiki/A_quo_primum


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt mar 10, 2023 12:18 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pt wrz 27, 2013 2:48 pm
Posty: 613
zjerzony napisał(a):
Na Tarnicy pod wieczór widziałem pod krzyżem sporo monet. Nie ma Morskiego Oka, a Brajan musi coś rzucić, na szczeście do rana ktoś to wyzbiera.


Szlag!!! Zawsze mnie coś fajnego ominie... :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So mar 11, 2023 3:21 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1510
Lokalizacja: W-wa
gouter, Rambubu, dopiszę luźną uwagę:
Ładne widoki na zdjęciach to kwestia także ujęcia, kadrowania, światła itp. - na żywo mogą kogoś te widoki kompletnie rozczarować. No i wiadomo - chętniej wybierzemy do relacji zdjęcie ładne niż prawdziwe.

zjerzony napisał(a):
BRS 3000,
Wygląda na to, że mój MRS waży ze 3 razy więcej - 86 g (bez opakowania).
Nadrobię więc francuskim składanym nożykiem Opinel ze stali węglowej, trudno o lżejszy - 10 g, złożony ma 6 cm.
zjerzony napisał(a):
Chociaż przy takim zurbanizowaniu gór taniej zamówić drugie danie w schronisku, niż zalać liofa
W Polsce pewnie tak. Drugie danie z LYOFOOD-a na stronie producenta kosztuje kosztuje 30-42 zł (cena za tę mniejszą porcję).
Jeśli chodzi o smak: byłam bardzo zaskoczona, oczekiwałam jakiejś bliżej nieokreślonej smakowo brei, ale te kieleckie były bardzo OK, jadłam kilka różnych (innych firm nie znam).
Jeszcze to znalazłam na ich stronie: Oferujemy dwa rodzaje opakowań: pierwsze zaprojektowane tak aby było jak najmniejsze i lekkie, drugie które umożliwia przygotowanie potrawy bezpośrednio w opakowaniu. Ja miałam te duże i faktycznie zajmują sporo miejsca.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr mar 22, 2023 1:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14936
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
:D

_________________
VOTE TRUMP !!! Save the Earth.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 16 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL