Cytuj:
Co do wjeżdżania w jakieś dróżki to ktoś mógłby zapytać "A po co ci to?". Chcę wiedzieć, czy wycieczka po górskich dróżkach samochodem 4x4 lub motocyklem enduro jest możliwa, w sensie czy nie wlepią mandatu, pogonią, zamkną, zastrzelą i tak dalej. Jak wiadomo Austriacy bardzo nie lubią kombinatorów, szczególnie takich na obcych blachach. Tam nie Polska w której można znaleźć jakieś zapomniane miejsce gdzie "psy dupami szczekają". Tam każda praktycznie dolina jest mocno zurbanizowana a społeczeństwo jest czujne. Stąd próbuję ustalić na ile te wszystkie drogi górskie np. w takim Zillertalu gdzie jest ich liczebne zatrzęsienie, są dopuszczone do ruchu publicznego. Wcześniej nawet się nad tym nie zastanawiałem bo w tamtych rejonach uprawiałem raczej tylko "17kg wór na plecy, kijki w łapę i marsz do schroniska".
To ja się podzielę swoimi obserwacjami, a przejeździłem sporo górskich serpentyn, gdzie o wiele łatwiej napotkać na drodze krowę niż inny samochód.
Niewłaściwe jest myślenie takowe:
.
Cytuj:
Jak wiadomo Austriacy bardzo nie lubią kombinatorów, szczególnie takich na obcych blachach. Tam nie Polska w której można znaleźć jakieś zapomniane miejsce gdzie "psy dupami szczekają". Tam każda praktycznie dolina jest mocno zurbanizowana a społeczeństwo jest czujne.
Austria składa się w jakichś 80% z gór, tam znacznie łatwiej znaleźć miejsce, gdzie krowy dupami szczekają niż w Polsce ;] Toż tam góry są wszędzie i możecie mi wierzyć, że lokalna społeczność raczej cieszy się, że przyjeżdżają ludzie ze wschodu, którzy chodzą po ich górach. Oczywiście jeżeli opiera się swoją wiedzę o Alpach po odwiedzinach Grossglocknera, Dolomitów czy jakiegoś wielkiego kurortu narciarskiego zimą, to zdanie można inne sobie wyrobić, bo tam turystów jest masa.
Generalnie na większości wypadach w Alpy nie płacę nawet za parking. Wiele jest miejsc przystosowanych do zaparkowania samochodu, które są wykarczowane/utwardzone przy drogach prowadzących na almy - górskie pastwiska. Ja o tych parkingach akurat wiem z przewodników, a mapy kompassa czy googli są tylko dla mnie pomocą, jak dotrzeć w takie miejsca, więc nie zastanawiałem się, czy jest na nich jakoś zaznaczony zakaz wjazdu.
Nie ma, bo i po co? Są drogi prywatne, ale na większości z nich nikogo nie obchodzi, że ktoś tam zostawi samochód. Jeśli nie można, to jest znak "Weg gesperrt" czy po po prostu czerwone kółko. Jest tyle dzikich terenów, gdzie zaglądają nieliczni turyści, że posiadacza hektarów pastwisk nie obchodzi, kto tam wjeżdża. W Alpach, gdzieś w środku Tyrolu, nie ma tak raczej zwyczaju dzwonienia na policję, bo często najbliższy posterunek jest oddalony o 40 km i nikt nie przyjedzie. Żadna laweta też pod górę cisnąć nie będzie. Jeśli jest parkomat, to oczywiście należy zapłacić, choć osobiście, poza miejscami obleganymi przez turystów, gdzie parkingi są wypełnione, nigdy nie widziałem kontroli bilecików. Czasem jest skarbonka na ofiarę za parkowanie.
Generalnie jak już sobie ktoś wyznaczy cel wycieczki, to na samym początku szlaku jest parking widoczny na mapie kompassa i tam raczej powinno się zostawić samochód. Jeśli parkingu nie ma, to nikt Ci nie powie, jak sympatyczny jest właściciel danej drogi, ale jak mu nie zablokujesz dojazdu, to raczej tylko wprawi się w zdumienie, ze ktoś na polskich blachach wdrapywał się po jego drodze i wchodzi na jego góry. To już większym zagrożeniem są krowy, którym teoretycznie może zachcieć się oprzeć o Twój samochód
Ale zwykle raczej ignorują zaparkowane samochody i żrą trawę, nie zwracając na nie uwagi.
Na jedną rzecz jednak bacznie zwróciłbym uwagę. Mianowicie, jak gęsto są poziomice umieszczone na mapie, czy jeśli nie masz napędu na 4 koła, dasz radę wjechać. Bo drogi te są raczej wąskie i zawracanie bardzo często jest niemożliwe, a zjazd na wstecznym bywa emocjonujący